Maja Święcicka K W relacji z kobiecością problemem jest raczej mama. porównujemy się do niej i swoją własną kobiecość oceniamy z jej perspektywy. • Fot. Shutterstock Już nie wiadomo, czy wysokie obcasy to narzędzie kobiecej opresji, czy po prostu element seksownej garderoby. • Fot. Shutterstock obiecość to ostatnio mam wrażenie średnio modny temat. Jest zbyt heteronormatywny. Kobiecość śmierdzi przywiązaniem do płciowości, do tradycyjnych ról kobiety w społeczeństwie, śmierdzi trochę "nieinteligentnym" push-upem, sabatem czarownic i martyrologiczną grupą wsparcia. Kobiecość musi odnaleźć się dzisiaj w rzeczywistości, w której wciąż ściera się feminizm, patriarchat i potwór gender. Nie do końca wiadomo, czy najbardziej progresywną opcją dla kobiety jest teraz zamienić szpilki na sofiksy, czy przeciwnie, sofiksy na szpilki.Czym więc jest współczesna kobiecość ? Najpoprawniej byłoby powiedzieć, że kobiecość to wszystko to, co dana kobieta za kobiecość uważa. Częściej jednak niż rzadziej, nie zdajemy sobie nawet sprawy, że obraz kobiecości, to jaka ona jest, lub być powinna wynosimy z domu i środowiska w którym żyjemy. Innymi słowy – przykładem kobiecości były dla nas nasze matki, starsze siostry, ciotki i koleżanki.Bardzo często, w ogóle nie zastanawiając się nad tym, wcielamy w życie któryś ze sprzedanych nam szablonów, opierając na nim swoją definicję kobiecości. Bywa też oczywiście odwrotnie, odpowiadamy kontrą, buntujemy się i palimy staniki. Efekt jest jednak taki sam - kompletny brak kontaktu ze swoim prawdziwym ja.Kobiecość to nie to, czym „powinnyśmy być”, tylko to, co sprawia, że czujemy się spełnione w swojej ekspresji. To dość trudne, żeby znaleźć uniwersalny zestaw aspektów kobiecości, w końcu wszystkie jesteśmy różne.Kobieca intuicja dostała swój przedrostek nie bez powodu. W odpowiedzi na kobiecą zmysłowość i potrzebę piękna powstawał i przez dziesięciolecia rozwijał się przemysł kosmetyczny i perfumeryjny. Oczywiście, że to my jesteśmy jego największą grupą docelową.Bez wysiłku, zamieniamy nudne mieszkania bez charakteru, w rodzinne domy pełne miłości i ciepła. To nasza wewnętrzna potrzeba tworzenia i udoskonalania sprawia, że zapisujemy się tłumnie na warsztaty i babrzemy się w glinie na popołudniowych zajęciach z ceramiki. To część naszej kobiecej ekspresji twórczej, która w swoim najbardziej fizjologicznym aspekcie przejawia się, kiedy z własnych soków odżywiamy rosnące w brzuchu dziecko.Mówi się, że kobiety mają tak zwane „daddy issues”, które objawiają się szczególnie w związkach z mężczyznami. W relacji z kobiecością problem jest raczej z mamą. Patrzymy na świat przez pryzmat tego, czego ona nas nauczyła. Bywa więc, że porównujemy się do niej i swoją własną kobiecość oceniamy z jej perspektywy.Tymczasem, to w czym ona czuła się spełniona, może nie zupełnie działać w naszym przypadku. Warto jest trochę się zdystansować i zastanowić co, z tej naszej matczynej kobiecości jest nam drogie, a co zupełnie nie działa. Możemy przyjrzeć się jej podejściu do macierzyństwa. Czy naprawdę zgadzamy się z nim? Być może nasze matki poświęciły się w pełni naszemu wychowaniu i my automatycznie też przyjęłyśmy, że to jedyna słuszna droga? Tylko, czy naprawdę tak uważamy?Bywa też, że swoje życie po wyjściu z rodzinnego domu budujemy w kontrze do tego, jakie znaczenie miała tam tradycyjna kobiecość. Jeżeli nasze matki były uzależnione od ojców i w tym nieszczęśliwe – szukamy niezależności, angażujemy się w karierę, która zapewni nam satysfakcjonujący status. Jakby ta nasza niezależność mogła pomóc w nieszczęściu naszych matek. Dzieci potrafią przez całe życia obwiniać się za nieszczęścia rodziców, zamiast skupić się na sobie, swoich życiach i dążeniu do własnego szczęściaMusimy pamiętać, że każda kobieta jest swoją własną, wyjątkową ekspresją. Nie chodzi więc o to, żeby zmieścić się i dostosować do któregoś wzorca, archetypu, czy cudzego pomysłu na kobiecość. On zawsze będzie gdzieś zbyt ciasny. Idealnie byłoby, gdyby każda kobieta mogła tworzyć zupełnie własną ekspresję kobiecości bez obaw o to, że którykolwiek jej aspekt nie jest odpowiedni. Jak sobie z tym poradzić, kiedy czujemy się już naprawdę grubo pogubione?Na początek możemy zastanowić się, które z tradycyjnych atrybutów kobiecości są dla nas niewygodnym utrapieniem, a które dodają nam pewności siebie. Przykład prosto z szablonu - wysokie obcasy. Niektóre kobiety będą się w nich czuły fantastycznie, kobieco, pełne siły i motywacji do zdobywania świata. Inne będą takimi butami po prostu skrępowane.Częściej niż rzadziej będą nosić je mimo wszystko, bo są przekonane, że bez nich są nieeleganckie i nieodpowiednie. Emocje to bardzo dobry GPS, należy się nimi w tym procesie posłużyć i najlepiej stworzyć wielką listę wszystkich aspektów kobiecości, zaznaczając na różowo te, na które reagujemy pozytywną emocją i porzucając te, które źle nam się kojarzą.Możemy zdecydować się poświęcić karierze naukowej, zostać astro-fizyczkami, albo przedszkolankami. Możemy „wyjść z kuchni”, albo do kuchni wrócić i z pasją oddawać się gotowaniu. Możemy być kochającą mamą jednocześnie ćwicząc sztuki walki i przerzucając żelazo na siłowni. Biegać w najkach albo szpilkach, słuchać Britney i progresywnego wegańskiego gridncore'u. Wszystko jest „odpowiednie”, o ile czujesz się z tym dobrze.