Prawo autorskie: alenkasm / 123RF Zdjęcie Seryjne E Może zainteresować cię także: Nie możesz dostać awansu? Powodem jest tylko twój wygląd. Absurdalne rady dla kobiet w popularnym magazynie POLUB NAS NA FACEBOOKU wa zawsze była bardzo ambitna. Dobra na studiach, dobra w pracy, do tego zaangażowana w liczne akcje społeczne, znana ze swoich feministycznych poglądów. Dlatego wszystkich zaskoczyło, kiedy po urodzeniu dziecka zdecydowała się porzucić etat w korporacji i zostać w domu z dzieckiem. Niekonsekwencja? Ona zapewnia, że jej wybór jest nie tylko konsekwentny, ale i najlepszy z możliwych.Ewa wielokrotnie powtarzała, że każda kobieta ma prawo dokonać wyboru i pozostanie w domu z dziećmi jest tak samo dobrą decyzją jak szybki powrót do pracy. Zbyt wysoko ceniła sobie wolność osobistą każdego człowieka, by twierdzić inaczej, ale w głębi duszy się z tym nie zgadzała. Bo niby jak przesiadywanie godzinami w piaskownicy można uznać za równie interesujące co karierę zawodową? Zmieniła zdanie, gdy sama została matką.Oczywiście wiedziała, że jej decyzja o rezygnacji z kariery i skupieniu się na wychowaniu dziecka przez trzy lata budzi powszechne zdziwienie. Doskonale to rozumiała. Jak zwykle jednak była pewna swego i postanowiła jasno to wyjaśnić.Świat nie jest czarno-biały i nie dzieli się na zaniedbane kury domowe i ambitne business-women. Dla Ewy zawsze ważny był rozwój osobisty i zawodowy, niezależność finansowa. A jednak w konkretnym momencie swojego życia uznała, że na ten czas zajęcie się wychowaniem dziecka jest dla niej ważniejsze niż szybki powrót do pracy, z której i tak nie była zadowolona. Starannie rozważyła wszystkie za i przeciw, wzięła pod uwagę fakt, jak taka przerwa wpłynie na jej karierę, ze swoim partnerem szczegółowo ustaliła zasady funkcjonowania ich rodziny w nowej sytuacji. Oczywiście nie zapomnieli o przejrzystych zasadach związanych z ich finansami. Akurat poleganie na dochodach drugiej osoby było dla niej trudne do zaakceptowania, to jej partner przekonał ją, że jego dochód zawsze będzie traktowany jako ich wspólne środki.A właściwie dlaczego to Ewa została w domu z dzieckiem, a nie jej partner? Tak się złożyło, że on byłby bardzo zainteresowany takim rozwiązaniem. Nie mogli sobie jednak na to pozwolić z przyczyn finansowych – to on zarabiał więcej. „Nie ma się co oszukiwać, płace kobiet wciąż pozostają niższe niż płace mężczyzn” – mówi Ewa – „Dlatego to my kobiety zostajemy w domu z dziećmi, a potem to my mamy utrudniony powrót do pracy, przerwę w życiorysie. To, że zdecydowaliśmy, że właśnie takie rozwiązanie będzie optymalne dla naszej rodziny nie znaczy, że tych kwestii nie dostrzegam”. I dodaje, że i tak sobie poradzi gdy przyjdzie czas na powrót do pracy. Bo im więcej ma się trudności do przezwyciężenia, tym więcej siły można w sobie znaleźć.Jest również druga strona medalu. To ona każdego dnia widzi, jak jej dziecko odkrywa świat. Jak się rozwija, zmienia, dojrzewa. To ona ma szansę nawiązania z nim niezwykłej więzi. Jej partner, który każdego dnia znika z domu na dziesięć godzin tego nie ma i bardzo tego żałuje. Życie nie jest sprawiedliwe dla nikogo.„Całe dnie spędzam z dzieckiem, zazwyczaj w domu lub w jego pobliżu. Mój partner wraca do domu około godziny 18.00. Oczywiste jest więc, że to do mnie należy przygotowanie kolacji dla całej rodziny” – opowiada. „Ale to nie znaczy, że nie dzielimy się domowymi obowiązkami” – dodaje bez wahania. Dziecko wymaga całodobowej opieki i generuje sporo obowiązków domowych. Dlatego gdy Marek jest w domu, dzielą się wszystkim po równo. On zawsze przygotowuje śniadania, sprząta po kolacji, w weekendy robi w domu generalne porządki. I sporo swojego wolnego czasu poświęca dziecku. Po pierwsze: chce mieć z nim jak największy kontakt, po drugie, chce odciążyć Ewę. „Siłą rzeczy to na mnie spada większość domowych obowiązków, ale nie wszystkie. Wspieramy się nawzajem, jesteśmy otwarci na swoje potrzeby dlatego kiedy czuję, że mam za dużo na głowie, zawsze mogę liczyć na Marka” – podsumowuje.Po trzech latach, które Ewa spędziła z synem, postanowiła powrócić do pracy zawodowej. Ze znalezieniem zatrudnienia nie miała problemów. Owszem, w czasie, który poświęciła dziecku potencjalnie mogła awansować, zmienić pracę na lepszą, zwiększyć swoje dochody. Wraca na podobne stanowisko, jakie piastowała zanim została matką, za podobne wynagrodzenie. Jej partner w tym czasie dwukrotnie dostał awans i podwyżkę. Czy ma poczucie, że coś straciła? „Oczywiście, że tak. Ale mam też poczucie, że bardzo wiele zyskałam. Nie zamieniłabym czasu, który spędziłam z dzieckiem na nic innego na świecie” – wyjaśnia. Czy wciąż uważa się za feministkę? „Naturalnie! Miałam możliwość dokonania wyboru. Czy to, co wybrałam było idealne? Nie! Ale było optymalne dla mnie i dla mojej rodziny. I jako feministka zawsze będę walczyła o to, by każdy człowiek mógł dokonać własnego wyboru. Każdy, niezależnie od płci”.