Kiedy wpisuję w Google frazę „feministki są” uzyskuję następujące podpowiedzi: złe, opętane, głupie, brzydkie. I o ile trzy pierwsze hasła są po prostu śmieszne, to ostatnie niezwykle mnie irytuje. Zastanówmy się, jakie cechy stereotypowo przypisywane są kobietom, a jakie mężczyznom. Mężczyźni są silni, odważni, atletyczni, agresywni, wytrwali. Kobiety powinny być piękne, łagodne, usłużne, miłe. Kiedy wymykają się tym standardom, niezwykle tracą na wartości. Hasła feministyczne jeszcze do niedawna spotykały się z ironicznymi uśmieszkami i pukaniem w czoło. Kiedy z feminizmem zaczęły utożsamiać się Emma Watson, Katy Perry, Beyonce i Taylor Swift, feminizm stał się cool. W końcu fajnie jest śpiewać „Who run the world? Girls!”, zakładać Girl Gangi i wchodzić w związki na swoich własnych zasadach. Tylko co, jeśli feministka ma nietypową figurę, nie chce mieć długich włosów i właśnie kupiła sobie kota? „Przykro mi, że jesteś brzydka”. To komentarz, który dość często pojawia się w internetowych dyskusjach nad feminizmem. Po co prowadzić merytoryczną rozmowę. Zawsze można wypomnieć komentatorce, że nie spełnia czyichś standardów piękna i poczuć się wygranym. Takie komentarze są absurdalne na wielu poziomach. Dyskusja polega na stosowaniu argumentów (przynajmniej powinna), a nie na atakowaniu personalnym drugiej osoby. Nie potrafię wyobrazić sobie sytuacji, w której dwóch mężczyzn dyskutuje, i nagle jeden mówi drugiemu – „Nie masz racji i jesteś brzydki”. Dlaczego dajemy przyzwolenie na takie odnoszenie się nie tylko do nas, ale także do innych dziewczyn? Co zmienia to, czy ktoś jest uważany za osobę atrakcyjną czy nie? Czy ładna dziewczyna ma większe prawo do bycia wysłuchaną? Czy jej argumenty stają się od razu lepsze i bardziej rzeczowe? Czy to, że ktoś jest brzydki jest jednoznaczne z tym, że nie ma prawa głosu? Kilka dni temu internet obiegła wypowiedź posłanki Nowoczesnej, Joanny Scheuring-Wielgus: – „Jedna z pierwszych rzeczy, jakie usłyszałam jak przyszłam do Sejmu, to, cytuję: „niezła z ciebie dupeczka. Byłam zszokowana że na sali sejmowej ktoś się do mnie w ten sposób odzywa. Taki komplement „mężczyzny” do „kobiety”. To był jeden z posłów. Odpowiedziałam mu równie soczyście i od tamtej pory już nie słyszę takich tekstów.” Łudziłam się, że być może ta wypowiedź zapoczątkuje dyskusję o seksizmie we władzy i o traktowaniu kobiet w Sejmie. Myliłam się. W komentarzach znów dano upust swojej ignorancji, pisząc, że ktoś ją okłamał, że przecież jest brzydka i że ktoś zrobiłby jej przysługę, gdyby jej coś takiego powiedział. Cała sytuacja została zbagatelizowana, a odpowiedzialność jak zwykle przesunięta na kobietę. To tylko pokazuje, jak wiele jeszcze musimy nadrobić jako społeczeństwo. Nigdy nie miałam potrzeby, żeby spalić stanik, skończyć z depilacją czy ufarbować włosy pod pachami. Te trzy rzeczy wydają się dość kontrowersyjne, prawda? To, co odczuwamy w kontekście tych aktywności świadczy o tym, jak bardzo jako kobiety nie mamy kontroli nad własnym ciałem. Jasne, że można powiedzieć, że mini i włosy na łydkach są nieestetyczne. Ale mało kto wie, że zaczęły takie być dopiero w XX wieku. To w okresie międzywojennym nastała moda na krótkie sukienki, ażurowe rajstopy i wycięte bluzki. Razem z nimi zaczęła być lansowana moda na gładkie ciało, oczywiście z wykorzystaniem określonych kosmetyków. Depilacyjną rewolucję rozpoczęła reklama, która w 1915 roku ukazała się w magazynie Harper’s Bazaar. Obok zdjęcia młodej, uśmiechniętej dziewczyny znajdował się napis „Letnia sukienka i współczesny taniec razem wymuszają usuwanie zbędnego owłosienia”. To, o czym wcześniej nie myślano, czyli pozbawione owłosienia ciało, od tego czasu stało się koniecznością. Nawet świetne kampanie Gillette, takie jak #UseYourAnd pokazują, że dziewczyny mogą wszystko, ale powinny to robić z wydepilowanymi łydkami. Aby nasz głos był ważny, nie musimy być ładne ani miłe. Właściwie to, jak wyglądamy, nie powinno mieć żadnego znaczenia. Nasz głos jest ważny. I to nie dlatego, że jesteśmy super zempowerowanymi feministkami. Nasz głos jest ważny, ponieważ jesteśmy osobami.