Feminizm jest jednym z tych słów, którego wypowiedzenie niesie za sobą dużo emocji. Wystarczy zacząć wpisywać frazę „feminizm” lub „feministka” w wyszukiwarce, a dowiecie się, że feminizm to rak, zaraza, zło, a feministki są głupie, brzydkie, nieszczęśliwe, walczą z mężczyznami i są samotne. Nie zawsze myślałam o sobie jako o feministce. Zawsze były to dla mnie odległe panie z telewizji, które nie dały się całować w rękę, mówiły o zburzeniu patriarchalnego porządku i walce o nasze prawa. Jak wiele osób, zastanawiałam się wtedy, niby o jakie prawa mamy walczyć. Studiujemy, pracujemy w zawodach technicznych, oczywiście możemy głosować, nikt nie wybiera nam męża, mamy o wiele większą swobodę seksualną niż 50 lat temu. Można dojść do wniosku, że feminizm jest ruchem nie tylko skrajnym, ale również niepotrzebnym. Tyle, że feminizm nie ogranicza się do chodzenia na kongresy kobiet, palenia staników, mówienia o patriarchacie i walki o większy dostęp do antykoncepcji i legalną aborcję. Nawet jeśli nie zgadzasz się z niektórymi postulatami mainstreemowego feminizmu, wciąż możesz być feministką. Co więcej, możesz praktykować feminizm na co dzień. Nie bój się używać słowa feminizm. Jest to jedno z tych wyrażeń, wokół którego narosło wiele mitów. Mi najbliższa jest definicja feminizmu wielokrotnie przytaczana przez premiera Kanady, Justina Trudeau. Jeśli wierzysz w równość płci, wierzysz w feminizm. Działaj każdego dnia. Bo wiecie, żeby feminizm miał moc, nie może być czymś, co robimy od święta. Jak ja praktykuję swój feminizm? Nie chodzę na panele i debaty, w których występują wyłącznie mężczyźni. Wierzę w to, że mamy mnóstwo kompetentnych, elokwentnych ekspertek, które mogłyby zabrać głos w debacie. Rozmawiam ze znajomymi o tym, jak postrzegane i traktowane są kobiety. Kiedy ktoś wypowiada hasła w stylu „Kobiety nie potrafią jeździć autem”, „Dziewczyny i tak tego nie zrozumieją” albo „Dobrze, że przynajmniej (aktorka/dziennikarka/polityczka) jest ładna. Takie sformułowania zawsze uważam za zaproszenie do dyskusji. Staram się pokazywać przykład swój i innych dziewczyn, które potrafią spokojnie i merytorycznie rozmawiać o feminizmie. Wyłapuję posty krytykujące feminizm na blogach i z nimi dyskutuję. Poza tym, wciąż poszerzam wiedzę. Bez niej po prostu nie ma argumentów. Ale codzienny feminizm to także wspieranie współpracowniczek. Gratulowanie im, jeśli zrobiły dobrą robotę. Uczenie równości najmłodszych. Chociażby poprzez niedzielenie zabawek i zabaw na typowo dziewczęce i chłopięce. Bardzo bliskie są mi słowa, które do premiera Kanady wypowiedziała jego żona: „Wspaniałe jest to, jak jesteś zaangażowany, jak wychowujesz córkę, by czuła się silna. Ale jeszcze większy wysiłek powinieneś wkładać w to, jak wychowujesz swojego syna (miała na myśli naszego ośmiolatka, bo dwulatek jest jeszcze na to za mały). Musisz nauczyć go, jak powinien traktować kobiety, by w przyszłości był i czuł się feministą, tak jak jego tata.”. Nie używaj mocnych słów. Mam wrażenie, że skrajności nie sprawdzają się w żadnym przypadku. Kiedy próbując wytłumaczyć komuś postulaty feministyczne będziesz mówić o seksizmie i opresji, tak naprawdę zamykasz dyskusję. Bądź otwarty na całe spektrum zagadnień, którymi zajmuje się feminizm. Wiecie, to nie tylko walka o równe płace, parytety, żeńskie końcówki wyrazów. Te problemy, choć istotne, tak naprawdę nie mają aż tak dużego wpływu na życie większości kobiet. Co za to ma wpływ? Walka z przemocą wobec kobiet, walka z małżonkami niepłacącymi alimentów, zapewnienie lepszych warunków młodym rodzicom, zwiększanie szans kobiet, zwłaszcza tych starszych, na rynku pracy. To również są rzeczy, o które feminizm walczy, a które często giną w przekazach medialnych pod natłokiem sensacji. Przestań oceniać inne kobiety. Wiecie, sama mam z tym ogromny problem. Wybicie sobie z głowy, że bohaterki „Seksu w wielkim mieście” są puszczalskie, a Lena Dunham w „Dziewczynach” nie powinna zakładać bikini zajęło mi trochę czasu. Mam wrażenie, że dość trudno przychodzi nam zaakceptowanie wyborów innych kobiet. Ale jest to coś, czego spokojnie można się nauczyć. Wystarczy empatia i otwarty umysł. Wiecie, Lena Dunham i Emma Watson wcale nie są lepszymi feministkami od Beyonce czy Taylor Swift (a już słyszałam takie opinie). Tak naprawdę w feminizmie chodzi o to, aby kobieta mogła sama dokonywać za siebie wyborów. I nikt nie ma prawa jej oceniać. Poznaj historię kobiet. Tutaj znów posłużę się animacją przygotowaną przez Mamy Głos. To, że nie potraficie wymienić fizyczek, prezydentek czy naukowczyń wcale nie oznacza, że ich nie ma. Kobiety dokonywały równie wielkich odkryć jak mężczyźni, o czym niestety podręczniki szkolne często zapominają. Warto szukać. Możecie wówczas dowiedzieć się, że to kobieta stoi za wi-fi (Hedy Lamarr), odkryciem struktury DNA (Rosalind Franklin), wynalezieniem flar (Martha Coston), wycieraczek samochodowych (Mary Anderson), leków na malarię, AIDS i leukemię (Gertrude Bell Elion), programowania (Ada Lovelace). Bycie feministką czy feministą to nie tylko głoszenie szczytnych haseł. To suma małych rzeczy, które robimy każdego dnia. A co Wy zrobiłyście dziś dla feminizmu?