Ubiegły rok był naprawdę świetny dla feminizmu. Hilary prawie zdobyła fotel prezydencki, uczestniczki Igrzysk Olimpijskich zaczęły mówić o okresie w sporcie, a nas w Polsce połączył #CzarnyProtest. Do tego enter the ROOM zaczęło wydawać feministyczny kwartalnik, Madonna mówiła o rzeczach niezwykle bliskich mojemu sercu i pomogłam dziewczyn z Mamy Głos stworzyć pierwszą, dziewczyńską kolorowankę. Pomyślałam sobie, że rok 2017 będzie jeszcze lepszy. Że będzie rokiem merytorycznej dyskusji, siostrzeństwa i dodających siłę inicjatyw – takich jak kalendarz „Miss World 2017” od Local Heroes. Do zmiany tego przekonania wystarczył jeden post na portalu LinkedIn. Do tej pory LinkedIn kojarzył mi się z profesjonalizmem, rozwijaniem sieci zawodowej i po prostu służył mi jako codzienne narzędzie pracy. Dla niewtajemniczonych – od pół roku zajmuję się rekrutacją do branży IT. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam tegoroczny kalendarz firmy Sii Polska. Do tego reklamowany hasłem „Piękniejsza strona projektów IT”. W mojej głowie od razu pojawiło się kilka niecenzuralnych słów i myśl – „Naprawdę ktoś chce robić takie rzeczy w 2017?!”. Jak zapewne się domyślacie, kobiety w IT stanowią mniejszość. Mimo Ady Lovelace, Margaret Hamilton czy Grace Hopper wciąż uważamy, że programowanie nie jest dla dziewczyn. Dlatego każda inicjatywa promująca kobiety w branży jest na wagę złota. Mogę tu wymienić chociażby Hakierkę, Kobiety do kodu, Girls Gone Tech. Fajnie więc, że są firmy, które chwalą się zatrudnianiem kobiet. Ale warto byłoby, gdyby przy tym kobiet nie uprzedmiotowiały. Może trudno niektórym na to wpaść, ale programistki nie służą umilaniu czasu swoim kolegom i klientom oraz upiększaniu biurowej przestrzeni. Tym, co mogą wnieść do firmy wcale nie jest uroda, spokój i miękkie podejście. Są to realne kompetencje, za którymi stoi ciężka praca. Uczenie się nowych frameworków. Kończenie kursów internetowych. Udział w meetupach. Sprowadzanie kobiet w IT do ich ciała, jest niezwykle krzywdzące i po prostu szkodliwe. Nie chodzi tutaj o krytykowanie dziewczyn, które wzięły udział w sesji. Doskonale rozumiem, że dla nich to świetna zabawa i jedna z najfajniejszych przygód życia. Mogę potwierdzić, że sesje zdjęciowe dodają mnóstwo pewności siebie – tutaj możecie poznać moją historię. Nie ważne jest, czy dziewczynom podobał się pomysł i ile z nich zgłosiło chęć udziału w tym przedsięwzięciu. Ważne jest to, że żadna firma nie powinna zgodzić się na taki kalendarz. Promowanie swoich usług kobiecym ciałem jest seksistowskie, głęboko zakorzenione w warsztatach samochodowych i przede wszystkim nieprofesjonalne. Kilka razy brałam udział w sesjach zdjęciowych i filmach realizowanych na potrzeby firmy. Nie występowałam w nich jako młoda, ładna dziewczyna, która może się pochwalić super nogami (których w sumie nie mam). Traktowano mnie jak osobę, która wnosi do firmy realną wartość. Dlatego uważam, że kalendarz Sii jest przede wszystkim brakiem szacunku do wszystkich pracowników. Niepokoi mnie hasło: „Piękna strona projektów IT”. Bo co to właściwie oznacza? Czy ładniejsze pracowniczki piszą ładniejszy kod? Czy tworzą wydajniejsze aplikacje? Czy szybciej naprawiają błędy? Co z tymi brzydkimi programistkami? Piękna strona IT, wbrew temu co twierdzi firma, nie wzmacnia pozycji kobiet w IT. Pozycję kobiet wzmacnia inwestowanie w ich rozwój. Zapraszanie je jako prelegentki na konferencje branżowe. Organizowanie warsztatów i hackatonów przeznaczonych dla dziewczyn. Spotkania, które zachęciłyby dziewczynki do wybrania kariery w IT. Mówienie – „wspieramy kobiety, dlatego zrobiliśmy z nimi kalendarz”, nie powinno być pomysłem na promocję żadnej firmy. Po prostu.