Paulina Młynarska: Po roli u Wajdy w „Kronice wypadków miłosnych” sodówka uderzyła mi do głowy. Trudno, żeby było inaczej. Miałam 14 lat i zagrałam główną rolę u największego polskiego reżysera epoki. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo zostałam w tym filmie wykorzystana. Wszystko w moim życiu stanęło na głowie, więc w akcie buntu i młodzieńczej desperacji uciekłam za granicę. Bez kasy, ale za to z pomysłem, że zrobię wielką światową karierę. Wyjazd do Francji szybko okazał się lekcją pokory. W paryskim metrze wisiały bilbordy z moją twarzą reklamujące film, podczas gdy ja pracowałam, jako sprzątaczka u strasznych paryskich mieszczan. Wtedy dowiedziałam się, jaką iluzją jest tzw.„bycie kimś”. Gdy życie cię zmusi, a musisz gdzieś spać, coś jeść i mieć ciepło, podejmiesz się każdej pracy! Dziś myślę, że to było niezywkle cenne doświadczenie. Paulina Młynarska: No tak, wyszłam za mąż 4 razy. I co? Żyję. I mam się dobrze. Paulina Młynarska: Nie sadzę. Wielu i wiele z nas raczej niechętnie przyznaje się do błędów. Niektórzy prowadzą nawet podwójne życie. Ja nie mam nic do ukrycia, dlatego historie, które opisałam w książce mogły zostać opowiedziane. Kilka lat temu w Polsce do jednej z gazet dodano nakręcony we Francji film erotyczny. Paulina Młynarska: Jaki tam erotyczny! Różowa Seria, bo o tym mowa, została wyprodukowana przez publiczną telewizję francuską. Potem słyszałam, że grałam w pornolach! W filmie zagrał raptem kawałek mojego cycka. Wielkie halo. Ale, niech będzie, to przecież także jest moje życie. Grałam, co było do grania, bo potrzebowałam pieniędzy. Pracowałam też jako kelnerka i sprzątaczka w Paryżu, jako reżyserka filmów reklamowych, redaktorka, aktorka, tłumaczka – także symultaniczna i niańka do dzieci. Cenię sobie niezależność materialną. Czytaj także „Z Kim dziś?” Młynarska: Oblewają mnie wiadrami rzygowin i hejtu, ale mnie nie dopadną WIĘCEJ ❯ Młynarska: Mamy w Polsce problem z facetami WIĘCEJ ❯ Nowy utwór Pauliny Młynarskiej „Nie bój się zawracać” WIĘCEJ ❯ To jest feminizm w praktyce? Paulina Młynarska: Też. Feministki to kobiety, które chcą sprawiedliwości dla kobiet. Prawa kobiet to prawa człowieka. Codzienny feminizm polega na tym, aby reagować. Na przykład na skamieliny w języku, seksistowskie żarty i ograniczenia w życiu publicznym. Codzienny feminizm to możliwość robienia kariery, wybierania sobie partnerów seksualnych bez narażania się na to, że ktoś nazwie Cię kurwą i decydowanie, że będziesz matką wtedy, gdy świadomie podejmiesz taką decyzję, a nie kiedy "los" tak zechce. Zaszłam w ciążę, gdy miałam 21 lat, poniosłam te wszystkie konsekwencje samotnego macierzyństwa. Decyzję, że chcę urodzić podjęłam w swoim sumieniu, choć nie była prosta. Mieszkałam wtedy we Francji i miałam wybór. Od 22 lat jestem mamą. Szczęśliwą mamą. Dlatego wkurza mnie, że kobiety traktuje się jak infantylne istoty, które gdy tylko pojawi się możliwość, będą się skrobać na potęgę. Jak można tak w ogóle myśleć? A nie będą? Paulina Młynarska: To nie jest takie proste! My mamy rozum do cholery. Starsze kobiety, śpiewające w kościołach maryjne pieśni, zapomniały już chyba, że to ich pokolenie traktowało aborcję jak formę antykoncepcji! Moim zdaniem, zarówno wmawianie wszystkim kobietom syndromu postaborcyjnego jest nieprawdziwe, jak i głosy po stronie radykalnego feminizmu, który traktuje aborcję jak ekstrakcję zęba. Kila lat temu opowiadałaś mi o kobiecie, która aborcję w Amsterdamie zaplanowała razem z zakupami. To było wstrząsające. Paulina Młynarska: To szokująca historia i niestety nie jedyna. W książce opisałam dość brutalnie sytuacje, w której celebrytki najpierw odmawiają wsparcia akcji feministycznych swoim głosem, zdjęciem czy obecnością, ale gdy wpadną i chcą przeprowadzić zabieg aborcji, nagle sobie przypominają sobie, że mają koleżanki-feministki. Takie pogotowie aborcyjne. Żadna z nich nie określiłaby się „brzydkim słowem na f.” Paulina Młynarska: Ale my, feministki, nie jesteśmy żadnym pogotowiem aborcyjnym! To odium nie zniknie tak długo jak długo feministki będą zapraszane wyłącznie do programów publicystycznych z siejącymi nienawiść, agresywnymi typami, takimi jak ojciec Dariusz Oko czy Tomasz Terlikowski. To smutne, że nie pokazuje się ich w innych sytuacjach, bo to kochające, czułe, zabawne, wspaniałe kobiety.