Jak tylko kobieta może pałać może najsilniejszą nienawiścią do innych kobiet pokazała Simone de Beauvoir! To ona jest autorką do bólu paskudnie brzmiącego twierdzenia: „nikt nie rodzi się kobietą, lecz staje się nią. Biologiczne, psychologiczne czy ekonomiczne nie determinują postaci, która samica rodzaju ludzkiego przejmuje w społeczeństwie. Stworzenie to określane mianem kobiety jest produktem cywilizacji, czymś pośrednim między mężczyzną a eunuchem”. Po raz pierwszy w oryginale usłyszałam cytowaną frazę jeszcze na studiach romanistycznych u schyłku lat 80, ale już to wystarczyło aby młode dziewczę jakim byłam wprawić w kompletne osłupienie (może nie wszyscy moi P.T. Czytelnicy uwierzą, że kiedyś byłam młoda, bo gros ludzi w post-post balzakowskim wieku zachowuje się jakby ani dziećmi ani młodzieżą nie byli),ale wróćmy do portretu zdekomponowanego jak obrazy późnego Picassa. Sartre wielokrotnie pokazał ( czynem i słowem), że mężczyźni cienko znoszą wszelkie przejawy intelektualnej siły kobiety, ale lansowana na intelektualistkę de Beauvoir cierpiała przecież na dystrofię uczuć! Traktowała intelekt jako formę lansowania siebie oraz zniewolenia. Brak uczuć rekompensowała nienawiścią do rodziny, małżeństwa, macierzyństwa, a jej związek z Sartre’m dopuszczał furtki w postaci ,,przypadkowych miłości” i tu oto feministyczna dwulicowość: z jednej strony de Beauvoir chwaliła się: ,,utorowaliśmy drogę naszemu związkowi, jego swobodzie, intymności i otwartości”, z drugiej strony wyła z rozpaczy, że Sartre ją zdradza z młodym narybkiem, którego sama mu dostarczała. Pytanie kim jest dzisiaj? Czy popłuczyną symboliczną po feminizmie i genderyzmie, czy też zapomnianą autorką rozpaczliwie autodestrukcyjnej analizy własnego życia – trafnie skądinąd zatytułowanej ,,O moralność dwuznaczności”? Czy też może tylko sklerotyczni krytycy pamiętają wyłącznie jej książkę zatytułowaną ,,Druga płeć” rozdęte, niekonsekwentne, niespójne ,,dzieło” o niższości kobiecego istnienia i triumfie mężczyzn? De Beauvoir nie mogła jednak długo usiedzieć nad maszyną do pisania, brała udział w lewicowych marszach, demonstracjach, publicznych wrzaskach oraz przepychankach. Oliwy do ognia dolewa fraza wypowiedziana przez „czarownicę” feminizmu Betty Friedan (to pseudonim Bettye Naomi Goldstein), która nazwała de Beauvoir „prawdziwą bohaterką w dziejach kobiecości”. Dziwne bohaterstwo pozbawionej elementarnych ludzkich uczuć kobiety zasadzało się na tym, że do żadnego bohaterskiego czynu nie była zdolna, niemniej egzystencjalizm ma się dobrze przynajmniej w tegorocznych pytaniach na ustnej maturze z języka polskiego. Marta Cywińska