Zagrożone w Polsce jest ostatnio wszystko: wolność słowa, demokracja w demonstracjach oraz inwigilacja po ujawnieniu podsłuchiwania dziennikarzy. Tego, że od lat ograniczona jest męska wolność wzroku przez kobiety, nikt nie piętnuje ani w mediach, ani w Parlamencie Europejskim. masowość push-upów, czyli staników unoszących kobietom piersi, powoduje, że przeciętny mężczyzna jest bezradny, jakże, nieszczęsny, ma w kilka sekund ocenić atrakcyjność kobiety, skoro wszystkie teraz mają kształtne biusty w push-upach. Nie jest lekko i choć mamy zimę, nikt nas nie zwolni od męskiej procedury kontroli piersią rządności. Jeszcze przed epoką push-upów faceci robili gorsze rzeczy. Wkładali sobie banana w spodnie, by podnieść nomen omen swoją atrakcyjność. Elvis Presley, jak doniósł ostatnio „SE", przed koncertem wkłada sobie w spodnie gumowe walce. już przesada, choć fanki Presleya mogły się nie doliczyć walców na koncercie. Kabotyn w pokrowcu spodni nie ma ograniczeń zgodnie z hasłem: każdemu, a zwłaszcza każdej, według potrzeb. Nasz Elvis, czyli kabotyn w pokrowcu prezydenta Europy Donald Tusk poszedł na całości kłamiąc jak zwykle, powiedział prawdę. konferencji prasowej oświadczył, że Polska nie ma wrogów w UE. wyznanie przypomniało mi scenę z filmu, w którym dwóch mafiosów wracało z pogrzebu kolegi. Jeden z nich, wskazując na mogiły, wyznał, że nieboszczykom zazdrości jednego nie mają wrogów. wielki luksus, który doceniamy dopiero po śmierci. Tusk powiedział prawdę, gdyż w czasie swoich rządów tak zmarginalizował rolę Polski, że jako kadłubowe państwo nie miała prawa mieć wrogów. Język nie kłamie nawet w wydaniu naszego kabotyna w pokrowcu. Impotentny prezydent głosi, że to, co jest dobre dla Polski, dobre jest dla Unii, i na odwrót. Jaki push-up musi mieć na umyśle Tusk, by głosić, że polityka klimatyczna, dekarbonizacja, Nord Stream czy dyktatura Merkel ws. imigrantów są dobre dla Polski. Stworzenie przez z Polski kolonialnego kraju podwykonawców konkurujących tanią siłą roboczą to największy sukces kabotynów w pokrowcach polskich polityków. wiem, że Tusk, Bieńkowska po objęciu funkcji w już nie są polskimi politykami, lecz reprezentują Europę. okropnie męczące, skoro nie ma narodowości europejskiej, to jakieś interesy oni reprezentują Odpowiedź jest prosta niemieckiej Europy. Czyż nie prościej byłoby obsadzić wszystkie stanowiska komisarzy przez polityków niemieckich Zapowiedź, że Martin Schulz szykuje się na miejsce Tuska, potwierdza, że zbliża się koniec Donaldów, Rompuyu i innych ersatzów polityki. całego tego męczącego eksperymentu z kabotynami w pokrowcach zostaną nam tylko push-upy, a Tuskowi banan.