BŁOG, CZYLI NOTATNIK SZCZĘŚLIWEGO KIBICA FELIETON PRZEJEDZENIA Rok 2015 musi odejść! na początek w jego miejsce niech wreszcie przyjdzie zima. jakoś nie mogę się cieszyć z tego, że pod koniec grudnia idę grać w gałę pod gołym niebem. Nie jesteśmy na żadnych Karaibach, tylko w sercu stolicy państwa wschodnioeuropejskiego (do niedawna było środkowoeuropejskie, ale obyczaje polityczne tej jesieni nas wywiały daleko na wschód, gdzieś między Mińsk i Moskwę. Strach pomyśleć, ale z tej metafory niechcący znowu wypełza klątwa smoleńska, ów przeklęty Smoleńsk tam właśnie się mieści; polityka nowej władzy Smoleńskiem stoi. Stoi, czyli się zatrzymała, w pół drogi, w połowie się puti-nizując, w drugiej zaś połowie łukaszeno kując. Zaniknąć nawias, wrócić sportu). zatem: bardziej mnie przeraża, niż cieszy, że w Boże Narodzenie chyżo biegam po „orliku", skoro zimy nie ma, to wszystko jest możliwe. Nie tylko to, że Piast Gliwice i Leicester zagrają w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów, a Wisła Kraków i Chelsea spadną ze swoich lig. jest akurat zupełnie prawdopodobne wystarczy, że wymienione ekipy utrzymają formę z ostatnich miesięcy. piłkarska reprezentacja Polski zagra w fazie pucharowej na Euro, też nie będzie cudem, choć nigdy wcześniej taka rzecz się nie wydarzyła. Skoro zimy nie ma, a Islandia i Albania zagrają na piłkarskich mistrzostwach, wszystko jest nie tylko możliwe i prawdopodobne, ale co gorsza nic już nie jest zadziwiające. Wszak nie mamy prawa się dziwić, że jest ciepło; efekt cieplarniany, o którym wciąż słyszeliśmy kątem ucha, teraz stanął z nami twarzą w twarz i grzeje. grzać będzie tak, że jeśli przyjdzie nam się czymkolwiek zdziwić, to właśnie mrozem i śniegiem w mieście, nie ich brakiem. co za tym idzie, należy się zastanowić, czy świat bez sportów zimowych będzie nam się podobał. prawda, od kiedy Justyna Kowalczyk bodaj ostatecznie się z dyszała, a naszym spadającym skoczkom zabrakło sensownych wytłumaczeń (teraz przeszkadza rąbek kombinezonu), nie oglądam transmisji zawodów narciarskich, lecz przecież mamy prawo oczekiwać w przyszłości godnych następców naszych mistrzów. raczej mielibyśmy, gdyby nie to, że zima już nie będzie. Akurat dla podopiecznych Kruczka i Maciusiaka to całkiem fartowne zrządzenie losu wiemy przecież, że nasi zawodnicy idealnie trafiają z formą na sezon letni, co w sportach zimowych wydawać by się mogło kłopotliwe. Ale zamiast się pieklić i narzekać na zacofanie kadry nielotów, powinniśmy zrozumieć i docenić ich zdolność antycypacji. Oni nie są lata z tyłu, tylko bardzo z przodu, tam, gdzie niechybnie skończą skoki narciarskie w dobie globalnego ocieplenia na igielicie. Szlifują więc formę pod naszą wieloletnią (sic!) hegemonię. Justyna żwawo biega na rolkach, to będzie świetnie przygotowana na triumfy w Letnim Pucharze Świata. Naszych alpejczyków dzieli od światowej czołówki taki dystans, że spokojnie trenując, doczekają kolejnego zlodowacenia i wtedy może uda się zapunktować na stokach. Biatloniści, którzy dotąd wszystko robili w biegu, będą się mogli skupić na niespiesznymi mierzeniu celu, dzięki czemu łatwo będzie z sukcesami zmienić dyscyplinę. Łyżwiarze szybcy włożą wrotki, łyżwiarze figurowi podbiją parkiety w maratonach tanecznych, saneczkarze i bobsleiści będą z pluskiem kończyć swoje ślizgi w aquaparkach, hokeiści zasilą szeregi la-skarży i nadal będą się garbić, tyle że nad trawą. Snowboardziści zostaną surf-gotowcami, fal nie zabraknie, poziom wody w oceanach rośnie w tempie noworodków. Curling Owcy miażdżą konkurencję wśród firm sprzątających; łatwo sobie wyobrazić, że jak wejdą z miotłami na rynek, to pozamiatane. Będzie pięknie: nikt nie zostanie na lodzie, wszystkie lody stopnieją. Nasi skoczkowie nie są lata z tyłu, tylko bardzo z przodu, tam, gdzie niechybnie skończę skoki narciarskie w dobie globalnego ocieplenia na igielicie Biegam po zielonym boisku za-ranka zimy kalendarzowej i niby dobrze, że biegam, się tak przeżarłam, że żaden sensowny pomysł na spójny felieton głowy mi nie przyszedł, piszę więc chaotycznie, póki nie wybiegam, dopokąd nie wykopię ze swojej ciężkiej mózgownicy mentalnych złogów po świętach. myślę o tym, czego bym sobie życzył jako Polak kibicujący w roku przyszłym. Rzecz jasna, oprócz łych najbanalniej szych, acz najbardziej pożądanych sukcesów naszych piłkarzy. Chciałbym za rok nadal prowadzić dla Was w tym miejscu błoga, czyli raptularz błogostanów, jako obywatel państwa członkowskiego Unii Europejskiej. Życzyłbym sobie, aby emocje sportowe nie udzielały się zanadto dziennikarzom z działów społeczno-politycznych, dziś czuję się nieswojo, gdy czytam, że jakiś polityk „znokautował", „zdemolował", „starł na miazgę", lub też „rozgromił" innego polityka jakimś niewinnym bon motem. Marzę o tym, żeby Polacy przestali się licytować na rachunek urojonych i prawdziwych krzywd, przestali wydzierać sobie prawo polskości i społem pod flagą biało-czerwoną czuli dumę narodową, której przysporzą nasi wspaniali sportowcy. i chciałbym, żeby Polska wreszcie przestała być mistrzem Polski, o