Clarkson w opałach. Topgear Dochodzenie w BBC zaczęło się wczoraj. Wyspach już dawno żadna sprawa nie wzbudziła tyle emocji co zawieszenie Jeremy'ego Clarksona, który znokautował swojego producenta. MILENA RACHID CHEHAB Poszło o stek (wart 21,95 funta, jak skrupulatnie odnotowuje brytyjska prasa), a raczej o jego brak całym dniu kręcenia kolejnego odcinka „Top Gear" w hotelu, w którym zakwaterowano ekipę, zaserwowano jedynie zimny bufet. Clarkson w furii nazwał Oisina Tymona „irlandzką c...ą" i uderzył tak, że ten wylądował w szpitalu, a cała historia na pierwszych stronach gazet. nagłówków najbardziej proroczy okazał się „Top Gear" BBC wstrzymała emisję odcinków pozostałych końca serii. początku Clarkson nie przejął się aferą. właściwym sobie sarkazmem donosił na Twitterze, że właśnie wybiera się urzędu pracy, cieszył się, że będzie mógł przynajmniej pójść na mecz Chelsea z PSG, i żartował z szefa laburzystów EdaMi-libanda, któremu skradł show, wśród doniesień o zawieszeniu Clarksona utonął jego rodzinny, ocieplający wizerunek wywiad („Sorry, Ed, wygląda na to, że wykopałem z czołówek twój kawałek pt.Jestem człowiekiem"). Potem, gdy się okazało, że szefowie BBC nie żartują, co prawda nie przeprosił, ale na pytanie, czy żałuje, odpowiedział, że tak jak na Clarksona to i tak dużo, zwykle bowiem kontrowersjom, których jest autorem, pozwala żyć własnym życiem. Głośno przepraszam dopiero wtedy, gdy już zupełnie nie ma wyjścia-jak wówczas, gdy udowodniono mu, że użył na antenie słowa „nigger" (czarnuch). coś w rodzaju przeprosin można uznać zaklinanie się „na własne dzieci", że przypadkiem była rejestracja „H982 FKL" na porsche testowanym w Argentynie nawiązanie wojny o Falklandy wywołało skandal dyplomatyczny i o mało nie doprowadziło linczu całej ekipy „Top Gear". Zwykle jednak za Clarksona tłumaczą się jego szefowie, np. odpowiadając na list ambasadora Meksyku, który nie zgadza się na głoszenie w telewizji publicznej, jakoby Meksykanie byli leniwi. seriach programu widownia zdążyła się już przyzwyczaić. drobnych wzmianek w prasie ograniczają się np. skargi na odcinek, w którym ekipa Clarksona, konstruując samochód „kwintesencję niemieckości" wymyśla mu nawigację, która prowadzi tylko Polski, oraz „ein pasek klinowy", który przetrwa tysiąc lat jak kiedyś miała III Rzesza. Albo ten, w którym Clarkson nazywa daihatsu „trochę gejowskim". Czy ten, w którym wybudowali most na rzece Kwai i martwili się, że wyszedł trochę pochylony, czyli „slope", jak w Australii obraźliwie określa się Azjatów. Zawsze ktoś z BBC tłumaczy, że Clarkson nic złego nie miał na myśli, że „sorry, takie poczucie humoru". widzowie to kupują co niedziela przed telewizorami zasiada mln Brytyjczyków. Kolejne 345 mln na świecie to najchętniej oglądany program w historii. ojczyźnie politycznej poprawności Clarkson to jeden z niewielu ludzi ze świecznika, którzy się nią nie przejmują. Jest kimś w rodzaju Stańczyka, któremu wolno więcej, a że trybunę ma eksponowaną w tym felietony w „Sunday Timesie" i w „The Sun" -jego poglądy są powszechnie znane. Ulubieni chłopcy bicia Clarksona to ekolodzy (wyśmiewa efekt cieplarniany, drwi z samochodów elektrycznych), nie oszczędza Szkotów, a gdy rządziła Partia Pracy, nie miał litości dla Tony'ego Blaira. Teraz polityczne ostrze jego dowcipu się stępiło, premier David Cameron to nie tylko jego sąsiad, ale także dobry znajomy- obaj należą tzw. Brygady z Chipping Norton, wpływowej konserwatywnej elity mieszkającej w ekskluzywnej okolicy Cotswolds, której należy m.in. Rupert Murdoch. Cameron nie zostawił zresztą przyjaciela w trudnej chwili dzień po wybuchu afery z Downing Street popłynęły słowa otuchy. Premier, choć zaznaczył, że nie wtrąca się w sprawy BBC, uważa Clarksona za wielki talent, a decyzja o zawieszeniu „Topgear" łamie serca jego dzieciom. Nie tylko pod petycją o przywrócenie Clarksona podpisało się już ponad milion osób, a uderzony producent skarżył się w prasie, że jest zaszczuty przez opinię publiczną i że grożono mu śmiercią. kampanii o przywrócenie Clarksona włączyli się jego koledzy z „Top Gear" (James May wyznał: „Jeremy to kretyn, ale lubię go"), a w wielokolumnowym pranie „Sunday Times" przekonuje, że Clarkson przechodzi trudny okres (zmarła mu matka, rozstał się z żoną), jednak zawsze był wiemy BBC, dla niego „publiczna stacja znaczy naprawdę coś". jednej strony Clarkson, któremu BBC płacili mln funtów rocznie, zwraca się z nawiązką, przynosi stacji ok. 150 mln funtów zysków, jego związek z marką „Top Gear" jest zbyt silny, by kontynuować program bez niego. Poza tym nie jest pierwszą gwiazdą BBC, która „powoduje kryzys na polu zarządzania talentami" swego czasu Richard Bacon, prowadzący program dla dzieci „Blue Peter", został przyła-pan nabraniu kokainy (przeszedł ITV i Channel ale od lutego wrócił). drugiej strony, BBC nie może sobie pozwolić na zbytnią pobłażliwość nie po skandalu, jakim była długo zamiatana pod dywan afera Jimmy'ego Savile'a, dziennikarza pedofila. „Guardianie" prezenter Jonathan Maitland mówił nawet, że „po Savile'a wewnętrzne dochodzenia w BBC są jak procesy norymberskie". Sam Clarkson w sobotnim felietonie w „The Sun" nazwał siebie dinozaurem, dodając: „Musi Nadejść dzień, w którym machasz na widzenia wszystkim wielkim potworom", o