żuławy idą na dno. z nimi Ratujmy bagienne ujścia rzek apeluję naukowcy z USA i Rumunii w ostatnim wydaniu tygodnika „Nature". Rzeczne delty, siedliska wielu gatunków roślin i zwierząt, zapewniające źródło utrzymania setkom milionów ludzi, czeka zagłada jeszcze w tym stuleciu. TOMASZ ULANOWSKI Niektórym politykom wydaje się, że rzeki spływające Morza Śródziemnego to marnotrawstwo wody pitnej denerwuje się Ignasi Ripoll, biolog z rezerwatu Riet Vell w delcie rzeki Ebro w Katalonii. Cholerni głupcy! Ebro to najdłuższa rzeka w Hiszpanii i druga po Tagu najdłuższa rzeka na Półwyspie Iberyjskim. Spływa z Gór Kantabryjskich na północy kraju i pokonuje blisko tys. w drodze na południowy wschód, gdzie uchodzi morza. Przy ujściu, dzięki osadom, które przez ostatnich kilka tysięcy lat zbierała ze swej zlewni o powierzchni jednej czwartej Polski, uformowała potężną deltę rozciągającą się na tys. ha. Wdziera się tak daleko (na km) i szeroko w głąb Morza Śródziemnego, że jest świetnie widoczna na zdjęciach satelitarnych. żuławy to raj nie tylko dla roślin i ptaków, lecz także dla ludzi. ciekawe, to ludzie w dużej mierze stworzyli ten raj. ludzie teraz niszczą. choć delta Ebro wydaje się potężna, to tak naprawdę jest bardzo krucha. Mniej mułu i piasku Ujście Ebro nie jest w swojej katastrofie samotne. Jego los dzielą bowiem dziesiątki innych rzecznych delt na świecie, także o wiele większych. Jak piszą w ostatnim „Naturę" naukowcy z USA i Rumunii (głównym autorem Delta rzeki Ebro, która uchodzi Morza Śródziemnego. Raj dla roślin ptaków, także dla bocianów migrujących z Polski jest Liviu Biosan z Instytutu Oceanograficznego w Woods Hole), chodzi o obszar świata zamieszkany w sumie przez, bagatela, 0,5 mld ludzi! m.in. megamiasta takie, jak Szanghaj w Chinach w ujściu Jangcy, stolica Tajlandii Bangkok nad rzeką Menam czy stolica Bangladeszu Dhaka w delcie Gangesu i Brahmaputra. Zagrożone są także nasze Żuławy Wiślane, których proc. powierzchni leży w depresji, a blisko połowa nie wystaje ponad nad poziom morza. zagraża delta rzek Przede wszystkim jest to rosnący średni poziom morza. Wywołane przez nas globalne zmiany klimatu podnoszą w ostatnich dekadach o przeszło rocznie. Ponieważ emisja gazów cieplarnianych atmosfery ciągle rośnie, ONZ-owski Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatu (IPCC) prognozuje, że końca wieku średni poziom morza może wzrosnąć nawet o (są klimatolodzy, którzy przewidują jeszcze wyższy wzrost wszystko zależy od tego, jak bardzo stopnieją lodowce Arktyki i Antarktyki). IPCC prognozuje również wzrost intensywności ekstremalnych zjawisk pogodowych. Oznacza to, że morskie fale, które rozmywają delty rzek podczas sztormów, staną się dla nich poważnym zagrożeniem (na marginesie populacja Nowego Orleanu, spustoszonego przez huragan „Katrina", jest ciągle o proc. mniejsza niż w 005 r.). gorsza, światowe żuławy zapadają się nawet bez wzrostu poziomu morza. Wszystko przez to, że rzeki donoszą dziś drastycznie mniej mułu i piasku niż kiedyś. Jak wyliczają w „Naturę" autorzy pracy, Nil niesie obecnie o proc. mniej osadów, Indus o proc., Missisipi o proc., Dunaj o proc., a Rodan o proc. Dzieje się tak dlatego, że wszystkie te rzeki zostały w górnym biegu po-przegradzanie tamami np. na Ebro stoi ich 500. zapory zatrzymują muł i piasek noszone niegdyś przez rzeki i rozsypywane przez nie ich ujścia morza. Zapadanie się żuław jest też przyspieszane przez to, że wypompowujemy z ich okolic wodę gruntową (delta Menam zapada się przez to o 5-15 rocznie) albo wydobywamy gaz ziemny (ujście Padu obniżyło się przez to w o 3-5 m). Wielka ucieczka ślimaków Delta Ebro to ciekawy przykład koegzystencji ludzi i ptaków. Przed 1865 jej laguny były mocno zasolone. Odkąd jednak lokalni mieszkańcy zaczęli przystosowywać ją uprawy ryżu i pobudowali sieć kanałów, żuławy te zapełniły się słodką wodą. Przyciągnęła ona ptaki, których 100 gatunków tam gniazduje, a 400 spędza zimę. kolei ludzie są dumni z uprawianego tam przez siebie świetnego ryżu, którego pola zajmują tys. ha (park narodowy- tys. ha). Mieszkańcy delty martwią się teraz, kłopotów związanych z rozmywaniem ich żuław przez morze doszły problemy z inwazyjnymi gatunkami zwierząt i roślin. ujściu Ebro stanowią one proc. wszystkich gatunków. Najgorsze są trujące i niejadalne słodkowodne ślimaki z rodziny Ampullariidae. tropikalne mięczaki chętnie trzymane przez akwarystów. Kilka lat temu ich hodowlę zorganizowała w delcie pewna hiszpańska firma. Niestety, część ślimaków dokonała zuchwałej ucieczki. ponieważ w sezonie rozrodczym, czyli od kwietnia października, samice Ampullariidae składają jaj co drugi tydzień (te jaja są różowe i oblepiają łodygi roślin), delta Ebro szybko wypełniła się obcymi ślimakami, które nie tylko zaczęły wypierać lokalne gatunki, lecz także żarłocznie rzuciły się na uprawy ryżu. Biedni rolnicy nie wiedzą już, jak z nimi walczyć. Zastanawiają się nawet, czy czasowo nie zatopić swoich upraw słoną wodą morską, która jest zabójcza dla słodkowodnych mięczaków. Martwe morze Politycy nie rozumieją, jak ważnyjest swobodny dopływ rzek Morza Śródziemnego Ignasi Ripoll już spokojnie tłumaczy międzynarodowej grupie dziennikarzy, wśród nich był wysłannik „Wyborczej", która niedawno odwiedziła deltę Ebro. Bez rzek nasze morze byłoby martwe. Martwe! Chodzi o to, że Morze Śródziemne jest mocniej zasolone od Atlantyku. Kiedy więc mniej gęste wody oceanu wlewają się niego, płyną głównie po powierzchni i nie wnoszą niego życiodajnych osadów. Składniki organiczne są dodawane morza przez rzeki spływające z Europy i Afryki. Problem umierających delt rzecznych jest więc bardzo skomplikowany i wielowątkowy. na pewno dotyczy nie tylko dzikiej przyrody, ale też ludzi. Jak rozwiązać Naukowcy radzą w „Naturę", żeby żuławy pomogli ludzie. Choć wszystko wskazuje na to, że ostrego wzrostu średniego poziomu morza nie uda się powstrzymać, to można wiele zrobić, pomagając przyrodzie lokalnie. Przede wszystkim powinniśmy mądrzej projektować tamy tak żeby przepuszczały więcej osadów przy okazji wędrujące gatunki rzeczne). Sporą ich część należałoby po prostu zburzyć. samych żuławach powinniśmy zaś rozszerzać sieć kanałów i lagun, aby rzeki mogły je zagospodarować. Przed falami morskimi można je natomiast chronić za pomocą sztucznych raf. wszystko będzie oczywiście kosztować. Np. plan uratowania delty Missisipi zakłada, że przez najbliższe pół wieku Amerykanie będą wydawać na to po 0,5-1,5 mld dol. rocznie. kolei sztuczne rafy i zapory ułożone przez Holendrów ujścia Renu i Mozy kosztowały mld euro. Niestety, za błędy trzeba płacić. o