FELIETON ŚCIEŻKA BOGACTWA obronie polskiego węgla Przez całe lata moim dyżurnym tematem była krytyka górnictwa węglowego. Ganiłem za niską efektywność i wysokie koszty skutkujące dużymi dotacjami budżetowymi, za utrzymywanie nadmiernych świadczeń socjalnych, lekceważący stosunek ochrony środowiska. wszystko to była święta prawda. Dzisiaj jednak przychodzi mi stanąć w obronie górnictwa. Nie tylko dlatego, że Michał Zieliński stopniowo poprawia swój wizerunek i niektóre wskaźniki. Także dlatego, że jest ostro i bardzo niesprawiedliwie atakowane. Robi to przede wszystkim instytucja, która, jak się wydaje, jest „skazana" na obiektywizm, jest agencją informacyjną. Reuters, o nim tutaj mowa, ostatnio koncentruje się na naukowych raportach godzących w nasz interes gospodarczy. Najpierw był to raport o budowie dróg w Polsce, którego nieprawdziwe tezy zostały już solidarnie obśmiane przez polskie media. Kilka dni później pojawił się raport o polskiej energetyce. Jego autorzy twierdzą, że nasz kraj jest skansenem świata, opiera swoją gospodarkę na energetyce węglowej, a na dodatek „znajduje się w grupie państw najbardziej niechętnych ograniczaniu zużycia paliw kopalnych w ramach walki z globalnym ociepleniem". przecież „odejście od energetyki węglowej mogłoby pomóc w realizacji wielu aktualnych celów UE". Reuters nie tylko ocenia. Daje nam także dobre rady, co powinniśmy zrobić. mianowicie w ciągu kilkunastu lat powinniśmy zainwestować 264 mld dolarów, aby 2030 zmniejszyć o połowę spalanie węgla w elektrowniach. Węgiel powinniśmy zastąpić energetyką wiatrową, wodną, geotermalną, słoneczną i biomasą, co dałoby dodatkowe 100 tys. miejsc pracy. Reuters wprawdzie przyznaje, że koszt byłby bardzo wysoki (na inwestycje w odnawialne źródła energii musielibyśmy wydawać ok. proc. PKB rocznie), dwukrotnie przewyższały wydatki na rozwój energetyki konwencjonalnej, ale jak twierdzi, długim okresie byłoby to dla Polski opłacalne". szczegóły Reuters nie wchodzi. Nie interesuje to, czy cały zabieg jest technicznie wykonalny; słońce świeci nas rzadko, wód geotermalnych nie udało się znaleźć nawet ojcu Rydzykowi, biomasę trudno spalać w dużych elektrowniach, a na postawienie dostatecznej liczby wiatraków zabrakłoby w Polsce miejsca (abstrahując od faktu, że wiatr nie zawsze wieje, a wiatraki są oprotestowane przez grupę ekologów przekonanych, że odbierają one mleko krowom). Oczywiście nie ma także mowy o ekonomicznych i społecznych skutkach likwidacji połowy kopalń. Nie wiadomo, czy skutki te nie byłyby większe niż zapowiadane korzyści. Zbieżność owego „raportu" z dwoma faktami: warszawską konferencją klimatyczną i zaostrzającą się walką na rynku energetycznym niekoniecznie jest przypadkowa. Nie wiem, czy przypadkowa jest zbieżność czasowa i merytoryczna też Reutersa i artykułu Marcina Stoczkiewicz „Polska krucjata ekologiczna", opublikowanego w „Gazecie Wyborczej". Krucjata Niech będzie krucjata. warto podjąć wojnę, choćby i świętą, w obronie rozumnej i umiarkowanej polskiej strategii energetycznej, chyba jedynej, co której najważniejsze siły polityczne są kierunkowo zgodne, w