9. O dwuczłonowości wyrazów Niejednokrotnie zaczepiałem już o sprawę logicznego stosunku między pierwotnym czyli etymologicznym a rzeczywistym, to jest aktualnym w danym czasie, znaczeniem wyrazów. Otóż pod tyln względem wyrazy dzielą się na dwie wielkie klasy. jedne nie wykazują żadnego takiego stosunku ani różnicy, bo posiadają tylko znaczenie aktualne, a odrębne od niego etymologiczne znaczenie dla nas nie istnieje. Np. koń, krowa, wół, pies, kot..., dąb, brzoza, sosna, jodła, buk..., człowiek, syn, król..., głowa, czoło, nos, oko..., oś, koło, pług..., ziemia, błoto, kamień..., biały, szary, twardy..., spać, pluć, iść itd. bez końca. Takie wyrazy są zatem zupełnie jednoznacznymi nazwami albo znakami odnośnych treści czyli wyobrażeń, a brzmienie ich jest silnie i niedwuznacznie skojarzone z wyobrażeniem i nie nasuwa samo przez się, czysto językowo, żadnego innego znaczenia. Natomiast wyrazy takie jak konnica, wolarz, sośnina, królik, bielizna, szarak, niebieski, schody, chodnik, polować, kolej, złodziej, jegomość, ubranie, spodnie, piekarz, cukiernia, zręczny, ręcznik, pościel, zienzisty, utwierdzać, namiestnik itd. mają prócz swego aktualnego znaczenia także jeszcze etymologiczne, a różnica obydwóch jest przeważnie bardzo widoczna, nieraz ogromnna. Np. kolej, właściwie kolej żelazna, oznacza, ściśle biorąc, tylko szyny; do wyobrażenia konnicy należy przecież jeszcze wiele innych rzeczy prócz konia, nie mówiąc już o tym, że konnica często maszeruje i walczy na piechotę i że, biorąc czysto językowo, wiele innych rzeczy mogłoby się konnicą nazywać, np. stajnia końska; zając często nie jest szary, a z drugiej strony szarakiem nazywano od ubrania (slarak-sierak) także zagonowego szlachcica; poluje się nie tylko na polach, ale także na łąkach, bagnach i lasach, na morzu i w górach, a z drugiej strony wiele innych rzeczy także się robi i odbywa na polach; itd., itd. jest rzeczą oczywistą, że różnica między tymi obu klasami wyrazów jest tylko rozwojowa, chronologiczna, bo pierwotnie każdy wyraz należał do klasy drugiej, a z biegiem czasu, zwolna, przechodzi do pierwszej, czyli że każdy wyraz grupy pierwszej miał swe znaczenie etymologiczne, a każdy wyraz grupy drugiej zwolna, wcześniej czy później, je zatraca. Jest też rzeczą jasną, po wtóre, że między tymi wyraźnymi i skrajnymi biegunami są stadia pośrednie, bo zresztą nawet w obrębie tych wyraźnych klas są różne stopnie rozwojowe. Jeżeli się przypatrzę bliżej takim wyrazom jak okno, prorok, rok, powróz, naparstek, ręka, które etymologicznie dla nas dzisiaj nic nie znaczą, to przy znajomości staropolszczyzny i innych języków pokrewnych z łatwością dojdę do ich pierwotnego, to jest etymologicznego znaczenia: 'oko lub coś podobnego do oka', 'ten co. prze-rzeka czyli naprzód przepowiada', 'oznaczony termin' (por. roki sądowe), 'rzecz służąca do wiązania' (por. powrósło L- *po-wróz-sło), 'coś co się kładzie na palec', 'łapa czyli coś co chwyta, łapie' (por. litew. renkii 'zbierać'). Ale jest wiele wyrazów tej klasy, które nie tylko już dla ogółu dzisiaj nic nie. znaczą etymologicznie, ale którym także naukowa analiza nie może dać rady, bo powstały bardzo dawno albo w szczegółowych, nie znanych nam warunkach i dlatego ich pierwotne znaczenie zupełnie się zatarło i jest także dla nauki ciemne, a co najmniej wątpliwe.. Wiele z przytoczonych wyżej wyrazów pierwszej klasy należy właśnie do takich; nikt nie wie np., co znaczyły etymologicznie wyrazy oś lub kot. Przypatrzmy się teraz wyrazom klasy drugiej, np. takiemu złodzijowi. Jego pierwotne znaczenie jest jeszcze niby przejrzyste: 'ten co złe dzieje czyli robi'; ale ponieważ zresztą nie używamy już słowa dziać w znaczeniu 'robić', więc druga część wyrazów złodziej, dobrodziej, czarodziej, kołodziej stała się prawie przyrostkiem i naprawdę, używając wyrazu złodziej, myślimy od wieków już tylko o kradzieży, a w pierwotnym jego znaczeniu używamy yrazu złoczyńca. Albo czy przy namiestniku myślimy tak bardzo, że on pierwotnie oznacza 'zastępcę'; albo czy wyraz kolej nasuwa pam na myśl wyobrażenie 'śladów kół'? Krótko mówiąc wyrazy takie jak kolej, złodziej, zgrabny itd. znajdują się już na drodze, która je wcześniej czy później zaprowadzi do klasy pierwszej. Natomiast kiedy mówimy o zastępcy, o poziomkowym kolorze, albo kiedy przezywamy bliźniego osłem lub świnią itp., to etymologiczne znaczenie tych wyrazów jest jeszcze zupełnie żywe. To wszystko jest dziedziną etymologii i semantyki, badań nad pierwotnym znaczeniem i rozwojem znaczenia wyrazów. Nas tu obchodzi pytanie: w jaki sposób, od czego, są rzeczy w najszerszym tego słowa znaczeniu, czyli treść tworów psychicznych nazywane, albo inaczej mówiąc, w jaki sposób wyrażamy swoje wyobrażenia i inne twory psychiczne? Rozpatrując wyrazy etymologicznie, czyli właśnie jako «nazwy» jasne, widzimy, że bezpośrednio jest zawsze wyrażona tylko jedna cecha danego wyobrażenia. Polega to na dwu właściwościach naszego życia psychiznego. Po pierwsze, każde nasze wyobrażenie, każdy odrębny akt psychiczny jest tworem złożonym, to jest zawiera w sobie cały szereg szczegółów, cech, czyli składowych wyobrażeń itd., nie przestając oczywiście być jednością, a zarazem jest, w mniejszym lub większym stopniu, tworem płynnym, nie jakąś nieruchomą, odciętą, martwą masą. Weźmy pierwszy lepszy przedmiot, ten oto kasztan, tę oto sosnę lub jabłoń, albo stół przy którym pracujemy: z jednej strony przedstawiają nam się te rzeczy jako całości, jedności, z drugiej widzimy, że są zespołami całego szeregu właściwości czyli cząstkowych wyobrażeń, zarówno same w sobie jak i ze względu na swe otoczenie. Popatrzmy na ten kasztan, na jego pień, konary, gałęzie, na korę, na całą postać: jaki to splot szczegółowych wyobrażeń, składających się na tę całość! A ileż to razy patrzymy na to drzewo, stojące przed naszymi oknami; jak zmienia się jego i jego części wygląd w ciągu roku, a także nasz do niego stosunek i jego otoczenie! Nawet taki martwy przedmiot, jak ten oto nasz stół, jak nieskończone prawie bogactwo treści przedstawia! A zważmy teraz, że wyobrażenie kasztana, lipy, drzewa i stołu... obejmuje przecież nie jeden przedmiot, tylko ogromne mnóstwo takich przedmiotów, z jakimi się w ciągu życia spotykamy, i to jak różnorodnych! - O ile bogactwo treściowe przedmiotów jest właściwością otaczającego nas świata, odbijającą się w naszej duszy, a fakt, że podobne przedmioty grupują się w jedno zbiorowe albo gatunkowe wyobrażenie, polega po części znowu na obiektywnej stronie naszego doświadczenia, a po części na subiektywnej, o tyle druga właściwość, którą mam na myśli, jest wyłączną cechą naszego życia psychicznego, stojąc zresztą w ścisłym związku z omówioną pierwszą. A mianowicie, po wtóre, nasze pojmowanie, rozeznawanie (apercepcja) otaczającego nas świata dokonywa się zawsze w ten sposób, że z jednej strony chwytamy całość przedmiotu, a z drugiej uwaga nasza skupia się na pewnej jego części. Z jednej strony otaczający nas świat przedstawia się nam jako cała hierarchia jednostkowych wyobrażeń, tworzących każde dla siebie całość rozmaitego rzędu, bo oto widzę ten las, ten ogród, tę grupę drzew, to drzewo, ten pokój, tę ścianę pokoju, ten stół itd., itd., zawsze jako całość, jako mniej lub więcej osobną jednostkę (jedność świadomości); a z drugiej strony, jeżeli patrzę rzeczywiście z uwagą na dany przedmiot, jeżeli naprawdę go apercypuję, to zawsze w danym momencie widzę dokladnie tylko pewne jego cechy, a resztę niedokładnie, resztę widzę tylko mniej lub więcej niewyraźnie (ograniczony zakres świadomości). Psychologia mówi też, jak wiadomo, obrazowo o polu widzenia i punkcie widzenia. Zakres naszego świadomego pojmowania i naszej uwagi jest ograniczony, niby okienko, przez które spoglądamy, i zawsze skierowuje się w danej chwili na jedną cząstkę całej, doznawanej w tej chwili treści; a chociaż ta cząstka, ten niby punkt, jest znowu splotem szczegółów, to jednak w stosunku do chwytanej w danym momencie całości przedstawia się jako cząstkowa jedność, niby punkt. Nawet kiedy stopień naszej uwagi, naszej świadomości jest słabszy, kiedy spoglądamy na to oto drzewo obojętnie niby, to jednak, o ile tylko postrzegamy je rzeczywiście świadomie, to zawsze dokonywa się to w nas na podstawie pewnych jego cech. Tyln bardziej oczywiście, jeżeli na danym przedmiocie skupiamy swoją uwagę. Otaczająca nas rzeczywistość przyrody została przez ludzi z grubsza już od dawna poznaną i nazwaną, chociaż i tu ciągle nowe poznania przybywają, a zatem i nowe nazwy, np. gatunki roślin, owadów. Otaczająca nas i wytwarzana przez nas rzeczywistość kultury oczywiście cała jest nazywana, ale tu właśnie ciągle nowe przybywają rzeczy, coraz nowe wytwory, a wraz z nimi nazwy. I jakże te nazwy wyglądają? Oto skonstruowano nowe szybkostrzelne działo i jakże je nazwano? Większe działem maszynowym, mniejsze karabintm maszynowym, to znaczy w nazwie wyrażona jest 1) cecha główna, na którą uwaga była skierowana, czyli ta, która się znajdowała w punkcie widzenia świadomości, mianowicie 'maszynowość, to jest strzelanie do pewnego stopnia automatyczne, jak maszyna, a obok 2) przedmiot został nazwany ogólnie działem lub karabinem wedle całej swej treści, stojącej jednak na drugim planie, znajdującej się tylko w polu widzenia. W ten sposób powstała nazwa dwuczłonowa, której jeden człon jest wyróżniający, wyrażający cechę dominującą, wyróżniającą dany przedmiot od innych podobnych, a drugi człon jest utożsamiającym, wyrażając całość albo całą resztę cech przedmiotu, na podstawie których go w ogóle pojmujemy, zaliczając do znanego nam dobrze wyobrażenia lub pojęcia. W nazwie zatem jest, tak jak w definicji, wyrażona z jednej strony differentia specifica, a z drugiej genus proximum, żeby użyć starych technicznych terminów. Jeżeli teraz nasz żołnierz, nie bez udziału pewnej trochę żartobliwości, trochę czułości, nazywa swój karabin maszynowy krótko maszynką, czyli wyraża tylko tę cechę dominującą, to stało się tu w gruncie rzeczy to samo, co w plutonowym albo motorowym, którzy w naszych oczach przeobraili się w ten sposób z podoficera plutonowego tj. 'dowodzącego plutonem' albo z konduktora motorowego tj. 'od motoru'. A to samo widzimy w kartoflance, personce, sklepówce, jelonku, parowcu, gajowym, polowym, gumiennym itd., które to nazwy są skróceniami wedle ustalonych w języku typów morfologicznycą z zupy, mąki lub naci kartoflanej, z niemieckiego Persollenzug, z dziewczyny sklepowej, owadu (chrząszcza) z rogami jak jele, statku parowego, dozorcy gajowego itd. Tak samo lub podobnie są urobione wszystie istniejące lub nowo powstające nazwy przedmiotów, własności i stanów lub przebiegów: druciarz to 'Słowak drutujący naczynia', nowina to 'świeżo tj. nowo wyrobiona rola', czytanka to 'książka do czytania', drewniany, zienzisty, fiołkowy, niebieski, krakowski, bielić, złocić, brukować itd. bez końca, a to, co my wyrażamy takimi wyrazami pochodnymi czyli sufiksalnymi, to Niemiec wyraża przeważnie złożeniami: Drathb in der, Neuland, Lesebuch, erdfahl, veilchenblau, weiss tiinchen itp., gdzie drugi człon, wyrażony w polskim przyrostkiem (sufiksem), jest jeszcze osobnym wyrazem. A ten skład nazwy, występuje jeszcze wyraźniej w polskich tworach grupowych, używanych już to stale już to przygodnie, takich jak nowe pole, nowa rola, książka do czytania, góra lodowa, suchy jak drewno, zielony jak trawa, farbować na granatowo itd., gdzie dwuczłonowa budowa jest jeszcze bardziej widoczna i żywa. W każdym jednak razie także wszystkie wyrazy pochodne rozkładają się wyraźnie na część rdzenną czyli pierwiastkową i na część pochodną czyli przyrostkową (sufiksalną), które owym dwom - członom odpowiadają. Że dyferencjacja naszych wyobrażeń względnie pójęć rzeczywiście w ten sposób się odbywa, albo innymi słowy, że zapas naszych wyobrażeń wzrasta na podstawie dwuczłonowej dyferencjacji, dowodzi prócz językowego składu nazwań albo' wyrazów. bardzo wyraźnie także obserwacja dzieci. Jedno z moich dzieci, rozporządzając jeszcze niewielkim zapasem wyrazów, prosiło o srebrnego guldena w ten sposób, że prosiło o «centa, ale takiego dużego, białego»; inne pewnego lata, kiedy było dużo malin, a poziomek bardzo niewiele, skutkiem czego baby nieustannie nosiły tylko maliny, doniosło o wyjątkowym przyniesieniu poziomek wołając radośnie, że «baba przyniosła malinek, ale takich innych malinek»! Nazwa wyraźnie dwuczłonowła, dopóki jest taką, przedstawia dokładny obraz odnośnego przebiegu psychicznego i wynikającego z niego tworu, a zarazem jest tylko mniej lub więcej logiczną. Wyrażenie takie jak góra lodowa tworzące całość złożoną z wyraźnych dwu części, pokazuje, że odnone wyobrażnie tworzy się w ten sposób, że zostało rozłożone na dwa człony: z jednej strony zostało pojęte jako góra (człon utożsamiający), czyli zaliczone na podstawie cech podobnych do gatunkowego pojęcia góry (genus proximum); a z drugiej wysunięto na pierwszy plan jedną cechę, lodowość, która je od ogólnego pojęcia wyróżnia (differentia specifica; człon wyróżniający). W ten sposób całość wyraża dokładnie dane wyobrażenie, bo człon wyróżniający określa bliżej, zarówno pozytywnie jak negatywnie, zasadniczą, utożsamiającą apercepcję, boć pozytywna cecha lodowości wyłącza tym samym z wyobrażenia góry cechy niezgodne: nie ma już mowy o zwykłych górach. Ale łatwo zrozumieć, że taki sposób wchodzenia nowych wyobrażeń do świadomości, czyli różniczkowania się pojęć; musi być ze stanowiska logicznego zawsze mniej lub więcej niedokładnym, zwłaszcza zaś, kiedy nazwa zaczyna tężeć i ściągać się, i kiedy człon utożsamiający jest reprezentowany już tylko przez przyrostek, czyli kiedy całkiem wyraźnie nazwaną jest tylko cecha wyróżniająca, jak w wyrazie lodowiec. Taki typ i taka faza nazwania świadczy wprawdzie, że pojęcie czy wyobrażenie stało się samodzielnym, ale ponieważ, logicznie biorąc, wyraz lodowiec znaczy tyle co 'przedmiot, którego cechą jest lód', więc też jest to, logicznie, bardzo niedokładne, bo l) ta cecha nie jest przecież jedyna, wyobrażenie zawiera jeszcze cały szereg innych cech, a 2) jest wiele innych przedmiotów, których cechą jest lód, choćby tylko tak samo nazywane, a zupełnie inne, górskie lodowce, albo sople lodowe, ślizgawka' itd. Trzeba przy tych jeszcze uwzględnić, że cechy składowe wyobrażenia są bardzo rozmaite, różnorodne, w szczególności mniej lub więcej istotne dla danego wyobrażenia; a cecha, która w chwili powstawania nazwy dominowała, wcale niekoniecznie jest dla istoty przedmiotu najważniejsza. W lodowcu jest cecha lodu wcale istotna, ale w karabinie maszynowym cecha maszynowości nie jest w gruncie rzeczy istotniejsza niż w zwykłym; cecha charakterystyczna jelonka wpada wprawdzie silnie w oko, ale wcale nie jest istotną, bo jej już nie posiada samica; a cóż dopiero polowanie w lasach lub na błotach, które jednak się nie nazywa lasowaniem ani blotowaniem, tylko zawsze polowaniem; albo bielizna, która Jest często kolorowa; albo stolarz, który, robi tyle innych rzeczy prócz stołów itd.! Najrozmaitsze stosunki, jakie są przy tym możliwe, znajdują swój wyraz w rozmaitości gramatycznej budowy jednolitych wyrazów, złożeń i wyrażń grupowych: niem. Fingerhut to niby 'kapelusz palcowy', po polsku naparstek -tla-parst-ek'.coś (nakrycie) (-ek) na palec (-parst-)', ale pierścień, urobiony od tego samego pnia parst i wyrażający także 'coś co się kładzie na palec', już nie zawiera przyimka; podobnie narcżnik tj. narcżrły (na: rogu ulicy) dom, ale róg ulicy (np. sklep na rogu); sypialnia albo pokój sypialny tj.. 'do spania\ gdzie się śpi', chambre a coucher, Schlajzimmer; po'!' dobnie czytelnia, ale po francusku salle de lecture; skórka od chleba, croute de pain, Brot/(ruste; poniedziałek-'dziń (-ek, człon utożsamiający) po niedzieli (człon wyróżniający)'; podnóżek, wybrzeże itq, Badzo często stosunek logiczny jest stosunkiem porównania, zwłaszcza przy przymiotnikach (ale nie wyłącznie), toteż nasze kamienny w znaczeniu 'niewzruszony' wyraża się równie dobrze przez twardy jak kamień (po niem. steinhart); człowiek zdrów jak koń ma końskie zdrowie, itd., itd. Mówimy: wyglądasz jak świnia, zabłocił się jak świnia, rusza się jak niedźwiedź itd.; dalej: trzeba być świnią, żeby coś takiego zrobić itd., a wreszcie najenergiczniej, krótko, z zupełną identyfikacją: ty świnio, ta świnia, ten koń, bydlę itd. Widzimy tu, że nastrój, silne pobudzenie uczuciowe albo afekt prowadzi do zupełnego zaniku jednego członu, a ściśle mówiąc, nie pozwala na wyraźną dwuczłonową apercepcję: człon wyrótniający wysuwa się tak silnie na pierwszy plan, że człon utożsamiający pozostaje poniżej zwykłego stopnia świadomości i nie znajduje wyrazu językowego. W gruncie rzeczy tutaj oba człony spływają w jeden. Zaznaczyłem także już. że np. karabin maszynowy przeobraził się od razu u naszych żołnierzy w maszynkę, niewątpliwie pod wpływem żartobliwej czułości. Jeżeli my mówitny o jelonku, czyli wprost nazyway tego chrząszcza 'małym jeleniem', Francu cerl voLant, a Niemiec Hirschkajer, to mOŻna w tym wdzieć różny stopień żywości wyobraźni i powiedzieć, że żywsza wyobraźnia (jelonek) właśnie wskutek silniejszego tonu uczuciowego ma ten sam skutek: co w ogóle żywy nastrój , a mianowicie przeszkadza wyraźnej dwuczłonowej apercepcji (Hirschkaler). Zresztą, jeżeli krzyknę z pogardą: bydLę,!, to to zastępuje całę spokojniejsze zdanie: jesteś prawdziwe bydLę, albo podobne. Widzimy zatem, że wyraźna apercepcja wyobrażenia jest zawsze dwuczłonowa, o ile tylko nie wchodi w grę silniejszy ton uczuciowy, dalej, że powstająca w ten sposób dwuczłonowa nazwą zdąża w miarę tego jak wyobrażenie staje się samodzielnym i utrwala w świadomości, do większej jednolitości, stając się albo złożeniem, albo tworem sufiksalnym, albo usuwając jeden człon jako zbyteczny Ten ostatni wypadek nazywano dawniej elipsą, dziś mówią o zgęszczeniu nazwy; zazwyczaj znika człon utożsamiający, ale niekoniecznie, np. kupujemy w sklepie pióra, prosimy o pożyczenie piór itp., nie dodając członu wyróżniającego do pisania. Dlaczego? No! bo ten człon w danych warunkach, w danej sytuacji sam się przez się rozumie, on jest w świadomości, więc nie potrzeba go osobno wymieniać; podobnie dzisiaj, kiedy się pisze powszechnie piórami metalowymi, nie ma potrzeby mówić o piórach stalowych (stalówkach) ip. Kolej żelazna zwykle się nazywa koleją, ale np. na tytule książki będzie zapewne jeszcze «Koleje żelazne»; podobnie bardzo często mówi się po niemiecku zamiast Eisenbahn krótko Bahn, ale już po francusku nie opuszcza się człona wyróżniającego i mówi stale che.: min de fer, bo chemin zanadto jest powszechne i codzienne w 'znaczeniu 'droga'. Kromka, skórka, ośródka, piętka chleba zwykle się nazywają kromką itd. bez dodatku chleba, itd. bez końca. Odwrotnie gumienny, polowy, gajwy, stajenny itd. zawierają tylko człon wyróżniający, bo to są różne rodzaje dozorców wiejskich, więc tu w sytuacji czyli w świadomości tkwi jako coś rozumiejącego się samo przez się człon identyfikujący (pojęcie ogólne) 'dozorca, służący'; a wysuwa się człon wyróżniający jako ważny. Wiadomo, że używanie wyrazu pióro w znaczeniu 'pióra do pisania', 'pióra stalowego', albo wyrazu kolej w znaczeniu 'kolei żelaznej', albo nazywanie ludzi osłami itd., pojmuje się jako zmianę znaczenia, przenośnie itp. i te wypadki przeprowadzają nas rzeczywiście do tych zjawisk. Ale o tym będzie mowa w następnym artykule, a tymczasem trzymajmy się wyrazów jako nazwań. Otóż trzeba jeszcze pamiętać, że każdy język posiada w danej chwili swoje ustalone typy morfologiczne wyrazów i pewne tendencje, skłonności w tym zakresie. I tak np. w języku niemieckim jest bardzo silnym typ złożeń, zaś w polskim typ wyrazów przyrostkowych, tak że zazwyczaj niemieckie złożenie oddaje się przez nasz twór sufiksalny np., Tagblatt: dziennik, Arbeitszimmer: pracownia, Schneidezahn: siekacz, Rind/leisch: wołowina itd., itd., o czym należy pamiętać przy tworzeniu nowych wyrazów dla zaspokojenia potrzeb zawodowego słownictwa. Nic więc dziwnego, że powstające nowo dwuczłonowe nazwy wpadają w niemieckim od razu w typ złożeń, a u nas w typ sufiksalny, i w tym przebija się zapewne pewna różnica w apercypowaniu. Ale oczywiście i Niemcy posiadają także wyrazy pochodne, urabiane przyrostkami, i my nie jesteśmy pozbawieni całkiem złożeń, więc nie trzeba ani w ocenie tych stosunków, ani w praktyce przesadzać. Zarówno złożenia jak wyrazy pochodne są czas jakiś jeszcze swobodne i w miarę sytuacji występują zamiast nich albo ich człony zasadnicze tj. utożsamiające, albo też swobodne grupy. Niejeden przykład już był wyżej przytoczony; a więc mówimy: mięso wolowe itd. albo wołowina, a bardzo często, gdy cecha 'wołowości' sama się przez się rozumie, mięso; kromka chleba lub kromka; pokój sypialny itd. albo sypialnia, a bardzo często też tylko pokój, czytanka albo książka do czytania, a bardzo często po prostu książka, dziewczyna sklepowa albo sklepówka albo dziewczyna (panna sklepowa, panna) itd. bez końca. Wiele grup, złożeń i tworów sufiksalnych wychodzi zupełnie z użycia dlatego, że służyły tylko chwilowym potrzebom: kiedy pewne wyobrażenia (rzeczy i nierzeczy) wychodzą z użycia, tracąc swą wartość, to giną i odnośne wyrazy; cały olbrzymi zakres kultury dostarcza niezliczonych przykładów. Wystarczy przypomnieć z ostatnich czasów paskarzy i hiszpankę, co oboje w tej postaci i pod tymi nazwami obyśmy jak najprędzej mogli zapomnieć! Ale pewna część wyobrażeń i pojęć staje się trwalszym nabytkiem, samodzielnieje i wyodrębnia się, a wraz z tym odnośne wyrazy tężeją, stają się nieruchorne w swym składzie i trwają setki, a nieraz i tysiące lat. jednakowoż ich trwałość i nieruchomość jest pozorna, a raczej tylko częściowa i względna. Przede wszystkim zatem grupy, złożenia i wyrazy pochodne tężeją, ich części składowe zrastają się mocno i tracą swobodę, cały twór staje się niewzruszony: psubrat, nocleg, nawet nowy listonosz, niem. Fingerhut, naparstek, bielizna, itd. bez końca. Zwolna zaciera się poczucie złożoności i samodzielność (oczywiście względna) obu członów i wyrazy stają się jednolite: złożenia zaczynają wolna wyglądać jak twory sufiksalne, a pochodne ostatecznie przeobrażają się w twory pierwiastkowe to jest w absolutnie jednolite twory - jedno i drugie choćby dopiero po długich tysiącach lat. Wspomniałem już, że wyrazy dobrodziej, czarodziej, kołodziej, złodziej, stare bartodziej, kaznodzieja przedstawiają właśnie takie pośrednie stadium rozwojowe, na połowie drogi od wyraźnego złożenia do tworu sufiksalnego czyli niezłożonego (simpiex), podobnie Kaźmierz (stare Kazimir), Racław, psikus (= poi kęs); dalej posunięte są niedźwiedź, dawniejsze miedźwiedź (miedźw-iedź 'jedzący miód'), Sudol keło Krakowa, dawniejsze sllch-dół (por. Suchodol), niem. Adler, stare adel-aar, junker, dawniejsze jung-herre; jeszcze dalej takie jak uzda (której pierwsza część jest ta sama, co w usta), prosty (złożenie ze stać), obły itp., wyglądające jak absolutnie proste twory. Podobnie wyrazy z sufiksami. Bo wprawdzie z jednej strony rozwijają się nieustannie wyraźne, nowe przyrostki, powstające przez narastanie kilku, np. -nica w okiennica lub w hoj kotowanej nieraz uczennicy, albo -liwy w gniewliwy, swarliwy itd., ale z drugiej strony zacierają s ię stare przyrostki i powoli znikają. Nasze rzeczowniki typu las, bóg, proch, mróz, dół..., woda, brzoza, ryba..., błoto, pole,. wieko... Są dziś dla nas imionami; pierwiastkowymi, bez żadnych sufiksów tworzywnych, derywacyjnych, bo -a -o są dzś tylko wykładnikami rodzaju; tymczasem z gramatyki historycznej wiemy, że tę imiona męskie i nijakie zawierają sufiks -o-, a żeńskie sufiks -a-; rzeczowniki typu zbożć! zawierają przyrostek -ije, ale dla nas są prawie zupełnie bezsufiksalnymi, itd. . I takie także imiona tworzą typ wyraźny właśnie dzięki brakowi wszelkich przyrostków, czym się różnią od innych, i dlatego na wzór licznych odziedziczonych wyrazów, takich jak wóz miot, krok itd., powstają jeszcze i dziś nowe twory tego typu, żeby przytoczyć tylko najnowszy czołg albo techniczny sąk (zamiast obcego drenu; zwykle używają zdrobniałego sączek), wodotrysk itd. W ten sposób dostajemy szereg morfologicznych typów «nazwań», przedstawiający różne stadia rozwojowe, a mianowicie: swobodna grupa (dom na rogu, wielki dąb, dno morza, czarny jak kruk, lecieć pędem), grupa znieruchomiała czyli zrost (różne stopnie: tydzie;,.., Boże Cialo, psubrat, Czarnawieś); zredukowana grupa (kolej, pióro, ośródka, gajowy); złożenie żywe (samolot, rudowlosy, niem. Eisen bahn); złożenie skostniałe (złodziej, wojewoda); zredukowane złożenie (motuz [obok motowóz] , uzda, ratusz z rat-hus 'Rathaus'), wyglądające jak simplex; wyraźne twory pochodne czyli sufiksalne (wiatrak, okiennica, płaczliwy); zatarte pochodne (orzeł, tchórz, .garnek); absolutnie jednolite czyli pierwiastkowe (kos, pies, wół). To znaczy, zjawiające się chwilowo w świadomości nowe wyobrażenie ustala się ewentualnie, jeżeli są po temu warunki, i może wreszcie stać się trwałym, samodzielnym tworem, czemu językowo odpowiada z jednej strony swobodna chwilowa grupa, a wreszcie -- poprzez dalsze stadia - jednolity i jednoznaczny wyraz, który się staje zarazem głównym przedstawicielem wyobrażenia. Tej ewolucji «nazwań» sprzyja rozwój fonetyczny, zwłaszcza zaś stopniowe «ścieranie się» końca wyrazu, co możemy doskonale obserwować np. na językach romańskich w porównaniu z łaciną, albo na dzisiejszych germańskich językach w porównaniu z gockim i staroskandynawskim, na słowiańskich w porównaniu ze starocerkiewnym, itd. Prócz innych przeobrażeń fonetycznych wszędzie zwolna znikają końcowe zgłoski wyrazów, a jest to tak zwykłe, powszechne i znane zjawisko, że nie potrzebuję chyba przytaczać przykładów. Wyraz można nazwać skróconą i zwartą w pojęciową postać definicją; ale ponieważ nazwanie odbywa się na podstawie zwykłych aktów świadomości, a nie na podstawie wyższych ich stopni, jakimi są logiczna refleksja i naukowe poznawanie, i ponieważ nazwa zdąża do zupełnego zwarcia się, do zupełnej jednolitości, przetó powstaje w pewnych zakresah sprzeczność między językiem a potrzebami poznania, i stąd to walka np. botaniki i zoologii z tradycyjnymi nazwami roślin i zwierząt i zastępowanie ich nazwami «naukowymh>, wyraźnie dwuczłonowymi, jak to powszechnie wiadomo.