Stanowisko językoznawstwa (Stosunek do innych nauk humanistycznych i stanowisko w systemie nauki w ogóle) Skrypt wykładowy (1 godzina tygodniowo 4 w zimowym trymestrze 1928 r.) przygotowany starannie, ale nie doprowadzony do końca i trochę przechodzący na inne tory. Jak widać z kartki podającej «układ tego wykładu) - miał on być pełniejszy i systematyczniejszy, a zajął się przeważnie stosunkiem lingwistyki do filologii. Autor sam byłby go oczywiście do druku inaczej wykończył. Ale i w tej postaci, jako rozważ nie nie specjalnie lingwistyczne, ale ogólnie metodyczno-naukowe, jako temat wciąż aktualny, ze wszech mia zasługuje na ogłoszenie. Redakcja Przeglqdu Współczesnego. l. Ogólna orientacja i ogólne określenia, dające jednak zasadniczy motyw przewodni całego przedstawienia, bo od początku wypada wskazać istotę rzeczy. Przedmiot językoznawstwa jest doskonale, jednostronnie określony i odgranicżony; jest nim mowa ludzka w ogóle i wszystkie języki w całym ich zakresie; to znaczy, z jednej strony mowa jako ogólna właściwość, funkcja, twórczość i wytwór gatunku ludzkiego a z drugiej wszystkie jej szczegółoe realizacje w czasie i przestrzeni w postaci wszystkich języków i narzeczy, oczywiście o ile tylko są dostępne. Cała rzeczywistość życia i bytu, z jaką mamy do czynienia czyli całe nasze «doświadczenie» rozkłada się na świat zewnętrzny czyli przyrodę i na świat wewnętrzny, duchowy czyli psychiczny który się mani.festuje i urzeczywistnia w postaci kuJtury: tam rzeczywistość fizyczna przyrody, tu rzeczywistość psyhiczna kultury. Kultura jest poznawaniem, a zarazem działaniem, kształtowaniem: poznawaniem i kształtowaniem przedmiotu (obiektu) doświadczenia (a zarazem, w nierozerwalnym i koniecznym związku z tym, poznawaniem i kształtowaniem podmiotu doświadczenia, czyli samopoznaniem i samorozwojem). Jest wynikiem i wytworem albo objawem zasadniczego dualizmu życiowego, jednolitego doświadczenia, które przedstawia się jako węzłowe zjawisko dwiustronne podmiotu i przedmiotu doświadczenia - ale nie jest z nim identyczne. Obiektywną stroną ludzkiego poznania czyli światem zewnętrznym zajmują się nauki przyrodnicze, zaś stroną subiektywną czyli światem duchowym nauki duchowe, zwane też humanistycznymi. To ogólne i ogólnikowe określenie trzeba jeszcze ściślej ująć. Nauki humanistyczne zajmują się właściwie bezpośrednio i przede wszystkim manifestacją subiektu (człowieka) w kulturze, czyli kulturą (tą drugą rzeczywistcścią naszą); zaś wyodrębnia się od nich, chociaż od początku najistotniej z nimi związana, nauka o człowieku jako o podmiocie poznania, doświadczenia i kultury, innymi słowy nauka o samym poznaniu, doświadczeniu i kulturze, czyli filozofia powiedzmy filozofia kultury. Podobnie nauki przyrodnicze: zajmują się przede wszystkim i bezpośrednio manifestacją czegoś, którą (sic) nazywamy przyrodą albo światem zjawisk fizycznych, a znowu podobnie wyodrębnia się z nich nauka o podmiocie tej manifestacji filozofia przyrody. W ten sposób nauki przyrodnicze i -duchowe w swoim najwyższym napięciu schodzą się ze sobą, rzecz naturalna, bo człowiek jako organizm fizyczny należy do zakresu nauk przyrodniczych, a organizmu jego fizycznego nie można przeceż odciąć od psychicznego; rzecz naturalna, bo z drugiej strony wszystkie twory żywe wykazują przecież zasadnicze cechy «psychiczne}) - mimo całej odległości, a cała przyroda jest chyba żywą - mimo całej rozległości tego pojęcia, należy zatem w tym sensie do zakresu nauk duchowych. Trzeba przy tym uwzględnić, że świat przyrody nie jest wyłącznie manifestacją, wytworem, ale także niewątpliwie samopoznaniem i autorozwojem, chociaż w porównaniu z człowiekiem - o ile nam się rzecz przedstawia - w stopniu o wiele, powiedzmy nawet, niezmiernie słabszym. Twierdzenie to traci swoją może (na pierwszy. rzut oka) szczególność, jeżeli uwzględnimy, że samopoznanie i autorozwój człowieka jako podmiotu kultury stwierdza przede wszystkim tylko fakt obiektywny, że nie tylko obiekt jest poznawany, kształtowany, kultura jako obiekt rozwijana, ale także subiekt poznaje siebie i rozwija, a określenie «sam siebie» zawiera tylko znikomy stopień «świadomego zamiaru», może nawet, o ile chodzi o rezultat przyszły, nic wcale. Trzeba jeszcze nie tracić z oka, że nauki przyrodnicze jako nauki należą, mimo swego przedmiotu, do ludzkiej kultury, bo przedstawiają obiekt w uchwyceniu i obrobieniu subiektu; zaś nauki humanistyczne jako nauki o człowieku i jego działalności należą do świata przyrody, bo przedmiotem ich jest ostatecznie część obiekt u doświadczenia. Stwierdziliśmy jako rzecz oczywistą, że nauki rozkładają się na dwie wielkie grupy, zgodnie z podziałem naszej rzeczywistości na przyrodę i na kulturę. Oba te światy wyraźnie się sobie przeciwstawiają, ale mimo to świat przyrody podchodzi aż do nas samych czyli obiekt sięga aż do subiektu włącznie, bo i my należymy niewątpliwie do świata przyrody: nie tylko każdy z nas zalicza wszystkich innych do niego, ale i sam przecież cały jest przedmiotem swego {(poznania» czyli niby podmiotu - a z drugiej strony świat kultury sięga aż do przyrody włącznie: nie tylko należą wytwory kultury do zewnętrznego świata zjawisk, nie tylko mamy wszędzie w przyrodzie do czynienia z wytworami żywych istot, u zwierząt całkiem wyraźnie pokrewnymi kulturalnym wytworom ludzi, ale i kultura jest przecież funkcją organizmów ludzkich i same fakty naszego życia psychicznego, nie różniące się przecież zasadniczo w najgłębszej swej istotie zwłaszcza, choćby tylko od zwierzęcych, najeżą niewątpliwie do świata przyrody. Czyli ta ogromna, niewątpliwa, bezpośrednio widoczna i pewna różnica, która też dlatego wydaje się naturalnej naiwnej, pierwszej świadomości istotną, zasadniczą i nie do pogodzenia, okazuje się przy bliższym rozejrzeniu względną. To jedno. Po wtóre, przechodząc do nauki, zapytamy od razu, gdzie umieścić matematykę, albo logikę, albo i psychologi, zależnie od stanowiska i kierunku tak rozmaicie określaną i zaliczaną? Po trzecie, ani nauki przyrodnicze, ani humanistyczne nie zatrzymują się na swoim właściwym przedmiocie i, przechodząc w naukę o poznaniu przyrodniczym i o kulturze w ogóle czyli w filozofię przyrody i filozofię kultury, zbliżają się do siebie w sposób nie pozwalający na oddzielenie. Po czwarte, stosunek filozofii do nauki w ogóle nie jest wolny od niejasnvści, wahań i nieporozumień, choćby dlatego, że trudno zapominać o życiu religijno-moralnym i o twórczości artystycznej, oddzielanych jako osobne dziedziny od kultury; badanie ich nie bywało wyraźnie zaliczane do nauk humanistycznych: estetyka tułała się gdzieś koło filozofii, a nauka o zjawiskach religijnych jest w ogóle świeżej daty. Wreszcie, zawracając już do językoznawstwa, to wiadomo już z bardzo nawet ogólnikowej i pobieżnej znajomości jego rozwoju, że zaliczano je czas jakiś raczej albo wprost do nauk przyrodniczych - tak wielką się wydawała różnica jego przedmiotu i postępowania od gramatyki filologicznej i traktowania języka w filologii: Słusznie tedy pytamy: gdzież umieścić lingwistykę, czy wśród nauk przyrodniczych, czy humanistycznych? Żeby sobie odpowiedzieć na to pytanie, trzeba oczywiście przyjrzeć się istocie, roli i stanowisku przedmiotu lingwistyki, to jest mowy ludzkiej i języków. Bierzmy rzeczy po prostu: język mimo całej swojej psychiczności i przynależncśJ do świata kultury należy niewątpliwie także do świata przyrodniczego, ma swoją stronę nie tylko biologiczną i fizjologiczną, ale także wprost fizykalną, akustyczną. Dalej, język nie tylko wyraża i zaspokaja akty subiektywne, potrzeby życia subiektywnego i obcowania, ale zawiera i wyraża także całe nasze elementarne oczywiście poznanie świata zewnętrznego (oczywiście w ludzkim językowym ujęciu). To znaczy, język zajmuje wśród świata przyrodniczego i kulturalnego stanowisko osobne, sui geeris, o znaczy raczej typowe. Zarazem wyraźnie, ściśle określone i oddzielone od innych dziedzin zarówno kultury jak przyrody, a oraz ogólne, nie jakieś szczegółowe. jak człowiek jest węzłem, tworzącym niejako dwustronną i przeciwstawną jedność przedmiotu i podmiotu, tak znowu język jest bezpośrednim tego ludzkiego węzła i jego życia-działania objawem i wynikiem, a raczej rodzajem psychofizycznego notowania znaczenia, tj: znakpwania życia ludzkiego w jego przede wszystkim kulfuralnej (zarazem społecznej) funkcji. jeżeli nauka o człowieku jako organizmie fizycznym należy do nauk przyrodniczych (biulogii, fizjologii, zoologii itd.), to nauka o. człowieku jako podmiocie doświadczenia, poznania zarówno intelektualnego jak moralnego i artystycznego zarazem działania, czyli krótko mówiąc kultury - do filozofii chyba, psychologii przede wszystkim, oraz - do socjologii. Ale nauka o kulturze samej, jej wytworach i dziejach - do nauk humanistycznych; ale do tych wytworów należy przecież także treść literatury, sztuki, także religii i filozofii (tak zwanej metafizyki), a więc mamy tu już właśnie z właściwą filozofią do czynienia. jeżeli całą naukę o człowieku wydzielimy, zarówno z nauk przyrodniczych jak duchowych, jako antrcpologię i etnologię, jeżeli do tego dodamy naukę o kulturze czyli kulturologię oraz socjologię, jeżeli uwzględnimy faktyczny skład i układ filozofii, a także tzw. filozofię przyrody, to zobaczymy, jak te wszystkie podziały są względne, jak zachodzą na siebie i wchodzą w siebi nawzajem pomimo całego przeciwieństwa: przyroda - kltura, nauki przyrodnicze - duchowe. jak człowiek, jak jego język, tak i nauka o języku stoi na pograniczu, albo, jeżeli kto woli rzecz tak ująć, w samym środku węzłowym. Między chemią, fizyką, biologią..., między historią, prawem, psychologią... zajmuje lingwistyka stanowisko osobne, sui generis, podstawcw-e. · jeżeli trzymając się przeciwstawienia (dwustronnej jedności) przyroda - kultura powiemy, że tam jest rzeczywisteść obiektywna ale oczywiście subiektywnie pojmowana, a tu (kultura) rzeczywistość subiektywna, ale oczywiście (zarówno pod względem rezultatu jak materiału i stosunku do jednostki) obiektywnie. realizowana, i jeżeli -zgodnie z tym trzymamy się jako faktu istnienia nauk przyrodnizych i humanistycznych, to trzeba stwierdzić, że samym koniecznym, a raczej faktycznym i istotnym związkiem między jedną i drugą stroną i ich poznaniem, samym «węzłem doświadczenia» jako takim zajmuje się «filozofia», wszystko jedno, czy ma zawsze jasną świadomość tego, czy nie. I wówczas stwierdzimy, że opierając się na obu stronach i na obu działaniach nauk, lingwistyka należy przede wszystkim do nauki, zajmującej się związkiem między obu stronami jednolitego «doświadczenia», zatem do filozofii. Ale i tu zajmuje stanowisko oddzielne: nie jest przecież metafizyką ani filozofią tego czy innego przedmiotu, tej czy innej nauki, ale jest bardzo ważną, istotną, konieczną pomocą ich wsystkich, bo język jest niejako notowaniem elementów życia jednostkowego i elementów zasadniczego węzła naszego istnienia i elementów całego naszego poznania, ,nie tylko naukowego, ale też artystycznego, praktycznego i moralnego - także zatem «filozofii». Szczegółowe rozpatrzenie doprowadzi nas znowu jako do finału rzuconego tu zasadniczego motywu melodii. 2. Reasumując stwierdzamy, że lingwistyka jest nauką samodzielną, odrębną, samą dla siebie - mimo związków w jedną i drugą stronę -, a wypada to podkreślić ze względu na stanowisko MeiIleta, por. Rozwadowski, Les taches de la linguistique (Bulletin . de la Sociele de Linguistique de Paris XXV, 1925, s. 1o9-1o). Nadto, jest nauką centralną, co nie znaczy «najważniejszą», tylko zajmującą miejsce i stanowisko niejako na rozdrożu, pograniczu między naukami przyrodniczymi, humanistycznymi, filozofią wreszcie; por. Rozwadowski, Znaczenie nauki o języku (p. wyżej str. 169). A może nawet nauką podstawową ze względu na to, że język zawiera cały, gotowy, oczywiście a) elementarny, b) rozmaicie zabarwiony system rzeczywistości (por. Rozwadowski, Les ttlches... 1o6-7 oraz Rozwadowski,Znaczenie nauki o języku 166-9) oraz ze względu na to, że nie tylko zawiera elementy wszelkiego {(poznania», ale że jest narzędziem tego poznania i świadomości. Lingwistyka a filologia Językoznawstwo astało oczywiście pewien ustalony sposób traktowania zjawisk językowych, pewien tradycyjny system gramatyki oraz zasób pojęć i terminów, zastało i przejęło, nie tylko w obrębie grecko-łacińskim, ale także - to grało nawet znaczną rolę - indyjskim (sanskryckim), ostatecznie też semickim. A że to należało do «filologij) (klasycznej), wzgl. do «gramatyki\, więc też nową naukę skojarzono, mimo całej rewolucyjnej postępowości, z jaką wystąpiła, z filologią. Ślad tego został w nazwie do dziś dnia na zachodzie, gdzie bardzo często, zwłaszcza w świecie anglosaskim i we Francji, mówi się o «filologii porówinwczej) w znaczeniu «porównawczego językoznawstwa), oraz w powszechnym łączeniu lingwistyki z filologią. Rzeczywisty stosunek obu nauk rozmaite przechodził koleje. Początkowo, po ukonstytuowaniu się językoznawstwa indceuropejskiego na podstawie porównawczej, i cel tej nauki, i przedmiot jej, i metoda wydawały się tak różne od filologicznego zajmcwania się językiem, że od samego początku, od Schłegla, spotykamy w nowej nauce romantyczno-przyrodnicze ujęcie i pojęcia, wzgl. terminy zupełnie obce dotychczasowej, tradycyjnej filologii, wzgl. gramatyce wyjaśnienie powstawania odmiany (fleksji) u Boppa jako cel właściwy (mimo zasadniczej różnicy między Boppem a Schlef,lrm) i porównywanie jako metodę, przyrodnicze zakrojenie pojęć u Boppa i stosowną do tego terminologię, pojęcie organiczncści, aż wreszcie dosięgło to szczytu u Schleichera razem z wyraźnie wyrobicnym pojęciem «prajęzyka) i «rekonstruowania) (Delbrfick, Eimeitung in das Sprachstudium wyd. 5, s. 39-4o, 65 nstt., 89). Odpowiadał też temu wzajemny stosunek przedstawicieli obu nauk, bynajmniej nie przychylny. W dalszym rozwoju zaczęło się zaznaczać zwolna zbliżenie wynikające z rozumienia z jednej strony, że językoznawstwo nie może się obejść bez (filologicznego) traktowania języka, że np. do zabytków sanskrytu należy stosować zasady filologiczne, z drugiej, że chcąc w łacinie i grece posunąć się poza pewną linię filologicznonaukową trzeba wkraczać w językoznawstwo (np. w sprawie digammy u Homera, por. Lehrs); to zbliżenie znajduje swego przedstawiciela np. w Jerzym Curtiusu, praktyczny, popularny wyraz w jego szkolnej greckiej gramatyce; aż wreszcie znalazło w osobie Karola Brugmanna, czołowego reprezentanta indoeuropeistyki w ostatniej ćwierci XIX w., swego także teoretycznego rzecznika. Dla Brugmanna jest językoznawstwo (indoeuropejskie) integralną składową częścią filologii w ogóle: Brugmann, Zum heutigen Stand der Sprachwissenschalt (1885) 7 nstt., 13 nstt.; pojęcie indoeuropejskiej (wzgl. indogermańskiej) filolegii : 17 (25). Ale rzeczyistość życiowa, faktyczny dalszy rozwój nauki wygląd językoznawstwa i stosunek do filologii, nie potwierdziły zaparywań Brugmanna, jego stanowiska i postulatu. Nie pomogły rozszerzanie pojęcia filologii przez Eokha i Paula, przyjęte przez Brugmanna, i wysiłki pojęciowe tego ostatniego. Uznano wprawdzie z biegiem czasu, można powiedzieć powszechnie, że nie ma dwu różnych naukowych sposobów zajmowania się językiem, poza ewntualnym podziałem pracy, czy to materialnym, czy to indywidualnym, ale oczywistość dowodzi: I) że filologia, tak jak dotychczas istnieje, jest tylko częścią nauki o kulturze, 2) że w filologii klasycznej i każdej innej podobnej język nie jest celem i wyłącznym przedmiotem badania, a jest nim w lingwistyce, 3) że językoznawstwo zajmuje stanowisko odrębne, nie tylko w stosunku do filologii. Przede wszystkim im bardzifj zbliżamy się do stosunków aktualnych, tym więcej rozsypuje się konstrukcja filologii jako samodzielnej nauki: zwolna rozwinęła się i rozwija, wytwarza podstawowa nauka o kulturze i jej elementach, oraz poszczególne, zarówno historycznie jak zasadniczo (aktualnie, funkcjonalnie) ujmowane nauki, których przedmiotem literatura, sztuka w ogóle i różne jej działy, język, religia i moralność, pojęcia prawne... Bo rozszerzając pojęcie filologii, tak jak to czynił Bockh, trzeba konsekwentnie rozszerzyć w tym określeniu także pojęcie «kultury», a wtedy filologia stałaby się równoznaczną z naukami duchowymi, humanistycznymi w ogóle w przeciwstawieniu do nauk przyrodniczych. Po wtóre, nauka o języku na równi z socjologią, ogólną nauką prawa itp., odczuwa od początku potrzebę ogarnięcia całości swojego przedmiotu, dochodząc do stwierdzenia, że jest w zasadzie tylko jedna lingwistyka jako nauka; że obok stanowiska i badania historycznego (indywidualizującego) i wynikającego: stąd w naturalnej konsekwencji porównawczego, trzeba dążyć całą siłą do ujęcia uni.wersalistycznego, oraz - to oczywiście ma zastosowanie i do innych nauk - do jak najmocniejszego zdawania sobie sprawy z aktualnej roli zjawisk językowych, ich istoty, znaczenia, zakresu, roli oraz ewolucji. Nauki o języku przed w. XIX właściwie nie było; były tylko bardzo elementarne, praktyczne, utopione w życiowych zastosowaniach same jej pierwsze początki i materiały, czyli najelementarniejsze elementy, a z chwilą, kiedy się lingwistyka raz jako taka wydobyła, kiedy odnośne «poznanie» dosięgnęło pewnego stopnia (prawo ilościowe tworów!), od razu prawie odnalazła sama siebie, zaczęła iść wielkimi krokami naprzód. Po trzecie moment grający tak wielką, ba, istotną rolę w filologii, to jest określanie przedmiotu i zakresu wedle grupowań ludzkich, wedle szczepów i ludów (narodów), nie jest obojętny w rozwoju, w tworzeniu się i dziejach nauki i nauk; krzyżuje się z grupowaniem treściowym (także historycznym), gra wielką rolę w literaturze itd., ale największą, bo praktycznie zasadniczą, gra może w typowej (właśnie!) filologii, zatem klasycznej, gdzie właściwie nie ma pragnienia czego innego. Jest to, właśnie w filologii klasycznej, wynikiem całkiem szczegółowych, indywidualnych warunków - ale też z natury rzeczy jej celem, ideałem jest doskonałe odtworzenie chociaż zawsze czynne, zależne od odtwarzającej epoki, zatem i dla dzisiejszej, i dla przyszłej ludzkości nieobojętne, ale ostatecznie tylko odtworzenie małego wycinka ludzkości w czasie i przetrzeni. Natomiast w lingwistyce, pomimo że ona z całą świadomością podkreśla rolę językową nawet jednostki, a raczej właśnie dlatego, ideałem i celem jest zdawanie sobie sprawy z mowy ludzkiej w ogóle. Każda grupa zjawisk, każdy dział kultury może do pewnej granicy, względnie w pewnym stanie i zakresie swego rozwoju być wyłącznie lub prawie wyłącznie przedmiotem badnia filologicznego, ale równocześnie i tym więcej i konieczniej, im jest samodzielniejszy i im bardziej naukowo, w ściślejszym tego słowa znaczeniu, ma być traktowany, wyodrębnia się go z filologicznego związku szczegółowego, czasowego i szczepowego, i stawia w jego naturalny związek treściowy na ogólnym podłożu ludzkiej kultury w ogóle, nie dlatego, aby tamte szczegółowe warunki i czynniki ignorować, tylko aby. się posuwać jak najdalej w istotnym jego rozumieniu. Np. zjawiska religijne: teologię można w pewnym sensie porównać z filologią, a naukę o religii z lingwistyką. Stąd panuje w ogóle zupełnie inne nastawienie w językoznawstwie a w filologii. Brugmann przeczy, jakoby mOŻna pociągnąć granicę pojęciową między filologią i lingwistyką i rozpatruje następujące próby rozróżniania: I) do filologii należy gramatyka opisowa (statystyczna), do językoznawstwa rozwojowa (historyczna), 2) do filologii należy strona kulturalna, do lingwistyki strona naturalna języka, 3) do indoeuropeisty należy to, co jest ogólnie i wspólnie indoeuropejskie, zaś do grecysty, indianisty itd. specyficznie greckie, 4) do filologii należy język w epoce ściśle historycznej, tj. od punktu, kiedy się zaczynają zabytki, zaś do językoznawstwa (indoeur.) epoka przedhistoryczna (L. c. 18-25), stwierdzając na zakończenie, że jest rzeczą niemożliwą «Philologie und vergleichende Sprachwissenschaft begrifflich auseinader zu bringen, von weJcher Seite her Juan es auch versuchen mag» (25) - po czym stwierdza naturalny podział pracy w praktyce naukowej, ale zasadniczą jednolitość metody itd. Ale właśnie ten naturalny podział pracy powinien go był zastanowić. Wsadziwszy, tak jak to zrobił Brugmann, całą lingwistykę do filologii, nic dziwnego, że nie znalazł różnicy! 1. Najobszerniej przedstawia różnicę stanowiska lingwistycznego a filologicznego Appel, Stanowisko językoznawstwa pośród innych nauk (Warszawa 1913, odbitka z Nowych Torów) str. 16-35. Lingwistyka, starając się obserwować i chwycić zarówno całość mowy ludzkiej jak najdrobniejsze, indywidualne jej zjawiska, zdąża niewątpliwie do ogólnego jej ujęcia czyli do praw ogólnych w przeciwieństwie do filologii. Właściwe jej stanowisko, w szczególności właściwy jej stosunek do filologii okażą się jeszcze jaśniej na tle bliższego rozpatrzenia ogólnych podziałów nauki. Z podziałem, na nauki przyrodnicze, albo fizyczne i na nauki duchowe, humanistyczne, lepiej ulturowet, o którym była już mowa, krzyżują się dwa inne. Przede, wsystkim na nauki omologiczne czyli zasadowe (Gesetzeswisseschafen), nazywane także ścisłymi (sciences), abstrakcyjnymi (teoretycznymi), i nauki idiologiczne czyli zdarzeniowe (Ereigniswissenschaften), nazywane także opisowymi, historycznymi albo konkretnymi. Por. do tego wykład Elementy językoznawstwa indoeuropejskiego 3, artykuł Znaczenie nauki o języku (por. wyżej str. 169). Pierwsze mają charaker ogólny, cechą ich ujmowania zjawisk w ogóln i najogólniejsze prawa; drugie mają charakter szczegółowy, indywidualny, a cechą ich brak owych ujęć ogólnych, 'a nawet brak takiego dążenia. Podział ten nie pokrywa się z. podziałem na nauki fizyczne (przyrodnicze) i duchowe (kulturowe): wystarczy wspomnieć z jednej strony geologię, z drugiej psychologię, wreszcie matematykę, ale z drugiej strony oba podziały są sobie pokrewne, jeżeli weźmiemy pod uwagę ich stosunek do matematyki. Jednakowoż staje się zwolna coraz jaśniejszym, że te podziały nie są istotne w ścisłym tego słowa znaczeniu: nauki zaj.mujące się kulturą czy też idiologiczne zmierzają coraz wyraźniej do typologii, 'do ujmowania zjawisk w ogólne prawą. Oba działy zbliżają się ku sobie wrzućonym "przez nauki duchowe pojęciu struktury czyli po prostu «tworów» oraz stosunku treści do formy (postacie), co jest centralnym zagadnieniem życia, wchodzącym z innej strony w zasadniczy problem filozofii stosunku obiektu do subiektu oraz świadomości. Drugi podział, względnie trzeci, na nauki fizyczne i biologiczne, ma znaczenie podrzędne. Appel w przytoczonej rozprawie rozpatruje stosunek lingwistyki do akustyki (fizyki), biologii (fizjologii), psychologii (indywidualnej, zbiorowej i społecznej, względnie ogólnej), socjologii, etyki (ze względu na pojęcie wartości i normy), wreszcie estetyki. Formułuje przy tym sprawę tak, że jak mowa jest syntezą wszystkich odnośnych czynników, tak nauka o mowie jest «syntezą wniosków, opartych na tych naukach, jako naukach podstawowych), a nie «pomocniczych), jak się to zwykle przyjmuje) (str. 15, l., 3 l). Podobnie uważa M e i II e t, że anatomia, fizjologia, psychologia i socjologia są w stosunku do lingwistyki i jej stwierdzeó naukami zasadnicymi: por. co do tego Rozwadowski, l.es laches de la linguistique, str. 1o9-1o. Ale wszystko to nie dotyka w niczym i nie może dotykać autonomii lingwistyki, oczywiście autonomii względnej, i nie może jej podporządkować żadnej innej. Appel rozpatruje dalej stosunek lingwistyki do nauk konkretnych (historii), oddzielając to wyraźnie od poprzedniego rozpatrzenia jako niewspółmierny kąt widzenia. Jako nauka teoretyczna jest językoznawstwo syntezą owych nauk abstrakcyjnych, zaś jako nauka konkretna, badająca konkretne języki, wchodzi w stosunek do innych nauk konkretnych, przede wszystkim filozofii (antropologii, etnografii, nauki o kulturze). Otóż właśnie! Każda nauka jest, w mniejszym lub większym stopniu, zarówno idiologiczną (zdarzeniową, historyczną) jak nomologiczną (zasadową): to są stopnie czy fazy rozwojowe nasilenia różnych stron części poznania. Co innego jest zdawać sobie sprawę ze związku poszczególnych nauk i wznosić do najwyższej naukowo-filozoficznej syntezy, która zresztą z konieczności musi się stawać syntezą poznania w ogóle (także moralnego i artystycznego), a co innego zacieranie różnicy i granic poszczególnych nauk przez dowolne rozszerzeie ich pojęcia i ich zakresu, jakeśmy to już stwierdzili przy filologii, a co można także obserwować przy fizyce, biologii, antropologii, historii, estetyce (Croce), wreszcie filozofii. Por. wyżej str. 159-6o. [Dodatek z r. 193o/1] Zapatrywanie Brugmann sądzi się najlepiej samo, jeżeli jego stosunek rzekomy «filologia indoeuropejska: językoznawstwo indoeuropejskie), rozszerzymy konsekwentnie na «językoznawstwo w ogóle, ogólne: filologia ogólnie ludzka» - bo cóż wtedy otrzymamy? Zrównanie «filologia : nauka o kulturze», a to znaczy naprawdę = nauka duchowa w ogóle. To wychodzi na niedozwolone rozszerzenie terminów i pojęć ustalonych. Rzeczywistość poucza nas dalej, że już np. takie pojęcie, jak «filologia słowiańska» jest dosyć wątliwej wartości. Naprawdę mocnym, zwartym, żywotnym jest tylko pojęcie językoznawstwa słowiańskiego. Wszystko inne w takim dowolnym pociągnięciu granic przedstawia się jako pozbawione fundamentów. Powstanie tylko dosyć blade pojęcie «prasłowiańskiej kultury». Tymczasem widzimy, że filologia klasyczna jako pewna jedność opiera się przede wszystkim na przeniknięciu kultury italskorzymskiej przez grecką w epoce hellenistycznej, końca rzeczypospolitej i początkach cesarstwa. Oraz na wytworzeniu się w dalszym ciągu «kultury klasycznej» którą się żywiła Europa. Natomiast «językoznawstwo klasyczne, tj. grecko-rzymskie» nie ma, jak wiadomo, poza tym żadnego innego głębszego, istotnego uzasadnienia. A więc dla istnienia i pojęcia «filologii), w sensie podobnym do klasycznej, decydującym jest istnienie zupełnie szczegółowych, jednorazowo danych, konkretnie historycznych warunków. Filologia ma przed sobą jednostkowy twór ludzkich dziejów, jednostkowo rozwinięty (por. np. wpływ obcych całkiem Etrusków na Rzym a egejskiego środowiska na Grecję). i ma go możliwie dokładnie, wszechstronnie i kongenialnie odtworzyć, uświadomić sobie i wywołać. I dalej nie idzie i iść nie może, jeżeli chce pozostać sama sobą. Warto przy tym, ze względu na młodych adeptów, podkreślić, że stosunek filologii i filologów do ich przedmiotu i zadania zawsze jest i pozostailie czynny. Nawet pomijając nowe materiały (napisy, papirusy, kultury ościenne) każde nowe pokolenie filologów wnosi nowe siły. I filolog i j"ęzykoznawca lnają swoje miejsce i swoją rolę do spełniania w tak wielkiej dziedzinie uświadamiania się życia, jaką jest nauka. Nie ulega wątpliwości, jest dzisiaj uznanym, że jest tylko jeden naukowy sposób pracy nad językiem, ale nie wynika z tgo wcale zatarcie dziedziny filologicznej i językoznawczej. De facto ogół filologów nie pracuje nad językiem,' ani ogół językoznawców filologicznie. Jest jeden racjonalny sposób jeżdżenia na nartach itp., z czego jednak nie wynika, ani 1) żeby nie-narciarz nie wiedział dobrze, co to są narty itd., ani 2) żeby każdy był narciarzem. [Zakończenie (1931)] A więc nie można umieszczać językoznawstwa ani wśród nauk przyrodniczych, ani bez zastrzeżeń wśród nauk humanistycznych (kwestia treści: rola dosyć znikoma w stosunku do poezji np. ważna natomiast rola środka, narzędzia), ani wśród nauk filologicznych, ani w szczególności kłaść pod filologię, psychologię, socjologię - chociaż ze wszystkimi jest w związku, z niektórymi nawet w bardzo bliskim. Język zajmuje stanowisko odrębne, wszechstronne, po części formalne, dlatego też nauka o nim jest w hierarchii nauk samodzielna. Inne nauki pomagają mu, nieraz bardzo istotnie - ale i na odwrót: język wielu z nich pomaga istotnie, a w ogóle bez niego ewolucja kultury, taka jaka jest, nie byłaby możliwa.