Pod względem współcześnie działających czynników mamy takie: jednostka, rodzina, środowisko codzienne, naród. Jednostka: weźmy tylko dwa typy, człowieka, który się zachowuje mniej więcej tak jak wszyscy, figurę nijaką, i człowieka z silną indywidualnością. Jest rzeczą jasną, że stopień, w jakim obaj ulegają otoczeniu, a w jakim na nie wpływają, będzie różny, nie tylko w ogóle, ale także w mowie i wymawianiu. A jednostki takie jak wybitni mowcy, aktorzy, nauczyciele itd. oddziałują silnie także na fonetykę. Rodzina tworzy naturalną komórkę niejako rozwoju kulturalnego, a ona składa się z kiJku czynników, ojca i matki itd., dziecko zaś jest niejako dziedzicem wypadkowej z tego, także pod względem fonetycznym. Wpływ kobiet, matki, babki, piastunki jest zazwyczaj rozleglejszy, ciąglejszy, ale wpływ mężczyzn, ojca itd., bywa zazwyczaj silniejszy, bardziej pobudzający świadome naśladowanie. Kombinacji oczywiście bez końca. Środowisko codzienne, a raczej środowiska, bo po pierwsze jedno luzuje drugie, a po wtóre są współcześnie rozmaite. Następczo można i trzeba wyróżnić otoczenie wczesnej młodości, towarzystwo dziecinne i szkolne, następnie otoczenie dojrzałej, bujnej młodości, wreszcie środowisko pracy zawodowej: a wszędzie towarzyszy; kolegów, przyjaciół. Współdziałają tu i krzyżują się mnogie czynniki, lokalne, zawodowe itd., znajdujące swój wyraz na polu językowym w istnieniu właściwości czysto rodzinnych, miejscowych, gwarowych, zawodowych, kulturalnych. Uprzytomnijmy sobie ogromne różnice także pod względem wymawiania i płynącą stąd różność wywieranego wpływu choćby tylko u ciętego, pełnego poczucia swej siły, władzy i wartości podoficera, uroczystego organisty, podmiejskiego robotnika i spokojnego rolnika i proszę sobie samemu obraz w tym kierunku dalej wypełniać. Ogółem biorąc najważniejsze są niewątpliwie dwa środowiska: rodziny i miejscowości, w drugim rzędzie dopiero: zawodu. Całość czyli naród: z rodzaju wewnętrznego ustroju, składu i zajęć ludności, stopnia kultury, naturalnych warunków życiowych (geograficznych i innych) itd., wynika rozmaity rodzaj i stopień zależności językowej jednostki od całości, oraz rodzaj i stopień oddziaływania w tym względzie jednostki na całość. § 19. Na tym, po krótce naszkicowanym podłożu indywidualniespołecznej twórczości językowej, czynnej między innymi także w zakresie ewolucji fonetycznej, działa następujący moment pierwszorzędnego znaczenia. A mianowicie: czy my naprawdę zawsze jednakowo wylnawiamy, to jest, ściślej mówiąc, czy zawsze jednakowo wykonywamy czynność fonetyczną? otóż stanowczo nie, bo to bezpośrednio zależy od nieustannie zmieniających się i faluJących nastrojów i afektów jednostek. I zależnie .od tego jest cała skala stopni i sposobów wykonywania czynności wymawiania, która wskutek tego, chociaż w wyobrażeniu psychicznym w zasadzie ta sama, w: rzeczywistości naj rozmaiciej się realizuje. jest wymawianie: a) normalne, zwyczajne, spokojne; b) dobitne, staranne, energiczne; c) pobieżne, niedokładne, szkicowe niejako (niedomawiające wielu rzeczy); d) afektowe (oczywiście naj rozmaitsze, np. gniewne, pieszczotliwe), żeby wymienić. tylko główne typy. Każdemu wiadomo, że znajdując się w takich różnych nastrojach, rozmaicie wymawia, to znaczy niejednakowo wykonuje artykulacje, akcentuje itd. Inaczej wymawiamy psiakrew obojętne, a inaczej w gniewie, pasji, inaczej w chłodnej zaciętości, a tak samo każdy inny wyraz i całe zwroty J nie tylko to polskie słówko. Bo zmienia się wtedy układ szczęk, warg itd., czynność muskułów, siła i objętość i szybkość prądu wydechowego. Albo w pieszczocie, skupiającej akcję wymawiania przede wszystkim w przodzie i górze jalny ustnej! I nie są to rzeczy, od bywające się nieświadomie! Te zmiany artykulacji odbywają się mimo woli, ale są świadome! Albo zestawmy swobodną gawędę, w pogodnym, !rochę leniwym nastroju ducha z kimś bliskim i do-, skonale nam znańym, z tym sposobem mówienia, kiedy znajdując się w sytuacji dla siebie .ważnej i poważnej całe swoje ja skupiamy. W pierwszym wypadku wymawiamy niedociągając niejako artykulacji do szczytu, w drugim przeciwnie starannie ją wybijamy. A teraz: co znaczy wymawiać dobitnie, starannie, z naciskiem? Znaczy to oczywiście, ustalone już i wyżłobione koleje artykulacji niejako pogłębiać, albo żeby użyć innego porównania, pogrubiać linie rysunku. I w tym leży nie tylko możliwość, ale i konieczność nieznacznego, ale nieustannego przesuwania artykulacji. Nacisk będzie przy tym oczywiście obejmować przede wszystkim elementy dla artykulacji charakterystyczne, do czego jeszcze niżej wrócimy. Prosta rzecz, że w miarę różnej jakości i częstości nastrojów i afektów u różnych ludzi ich wpływ na wymawianie będzie różny, czyli ogółem biorąc wysuwa się tu na pierwszy plan usposobienie, charakter, i to naturalnie zarówno jednostek jak całych grup, szczepów i narodów. Sądzę jednak, że decydujący wpływ na przeobrażanie artykulacji wywiera nie tyle charakter żywy, usposobienie pobudliwe, ile charakter energiczny i silny. Bo im więcej w objawach życiowych będzie się zaznaczać energia, tym bardziej będzie się przesuwać wymawianie; wszakże akcentuacja np., która jest tak ważnym czynnikiem fonetycznego rozwoju, zależy bezpośrednio odusposobienia. I zapewne dlatego tempo ewolucji fonetycznej jest u Słowian powolniejsze niż u ludów germańskich itp. W każdym razie trzeba odnajdywać u poszczególnych zarówno ludzi jak grup (szczepów) dominujące rysy ich charakteru, aby móc wynaleźć czynnik najważniejszy dla fonetycznego rozwoju. Żywość usposobienia, drażliwość i łatwe panowanie uczuciowych nastrojów nie wykluczają wcale pewnej, nieraz znacznej bierności -na odwrót usposobienie spokojne, mniej wrażliwe nie wyklucza charakteru silnego itp. A jest rzeczą jasną, że w pierwszym wypadku przesuwalność wymowy będzie mniejsza niż w drugim. Chodzi zatem ostatecznie o siłę i trwałość afektów i poruszeń woli, a nie o ich częstość i żywość. § 20. Wymawianie danego języka u danego osobnika tworzy skomplikowany, ale zwarty i jednolity system fonetyczny, w którym wszystko wzajemnie na siebie oddziaływa. Jasne np., że jeśli dany język w danym czasie posiada liczne spalatalizowane spółgłoski (takie jak nasze ń...), to ta właściwość musi oddziaływać na sąs,iednie samogłoski inaczej niż w języku, gdzie takich spółgłosek nie ma. Dlatego w polszczyźnie nie ma bardzo niskich i bardzo tylnych samogłosek, boć np. tak częste grupy fonetyczne […]. (tj. nia...) muszą naszemu a nadawać odpowiedni odcień artykulacyjny. Albo wiadomo, że spółgłoski takie jak t d, k g itd. Można wymawiać rozlnaicie: np. głuche t p k wymawiały i wymawiają różne szczepy germańskie z przydechem, mniej więcej jak […] (przez ch oznaczam głoskę podobną do naszego ch), zaś szczepy romańskie i słowiańskie wymawiają czyste t p k. Dlatego też w językach germańskich te głoski łatwo ulegają dalszemu przeobrażeniu. I tak dalej bez końca. Wspomnę tylko jeszcze o różnych sposobach i typach akcentuacji: w polszczyźnie np. słaby akcent nie alteruje wymowy samogłosek, natomiast energiczny akcent rosyjski lub bułgarski ogromnie je przeobraża. Wreszcie wiadomo, że każdy język, to jest każdy naród wzgl. szczep posiada sobie właściwą ogólną tzw. bazę artykulacyjną i ogólny charakter jakościowy wymawiania, bardzo znacznie także na poszczególne głoski wpływający. Ogólny układ i czynność dolnej szczęki, języka, warg itd. jest u różnych ludów rozmaity, a to oddziaływa na jakość i kierunek ewolucji fonetycznej. W związku z tym wszystkim w różnych językach są różne strony, to jest różne elementy głosek przede wszystkim świadome, ważne i charakterystyczne, i one to przy dobitnym wymawianiu przede wszystkim ulegają naciskowi, pogłębianiu i przesuwaniu. Np. palatalizujący wpływ samogłosek i e był w języku polskim silniejszy n.iż w wielu innych, stąd w następstwie odcień palatalizacji spółgłosek […] był dla Polaków charakterystyczny i dlatego zwolna się wzrnagał, aż wreszcie doprowadziło to do wymowy ć dź... To znaczy w pewnej epoce Polacy wyraźnie rozróżniali t od t' itd., natomiast w wielu innych językach afekcja głoski t... przed i lub e była tak słaba, że nie rozróżniano takiego t od t, stojącego przed a lub o, i dlatego też ono nie ulegało większenul przesunięcIu, bo w dobitnym wymawianiu wcale nie kładziono nacisku na tej palatalizacji, gdyż była ona cechą obojętną. § 21. Ostatnie uwagi przeprowadzają nas do odpowiedzi na drugie pytanie, mianowicie w jaki sposób się odbywają zmiany fonetyczne, skoro ich się nie zauważa. Otóż najpierw co do tego niezauważania: stoi to w bezpośrednim związku z nieznacznością przesunięć artykulacyjnych. W większości wypadków przesunięcia są minimalne i dlatego ich nie zauważamy. Ale są także wypadki, gdzie zmiany są większe i dlatego dochodzą do świadomości; a wypadki te nie są ani rzadkie, ani wyjątkowe, nadzwyczajne, tylko i owszem należą do zjawisk zwykłych. Ogółem biorąc można powiedzieć tak, że zmiany bezpośrednio płynące z momentu społecznego są wyraźne i świadome, zaś zmiany, płynące bezpośrednio z czynnika indywidualnego, nie. Jeżeli np. szkoła ruguje u nas pochylone e, albo jeszcze ogólniej, jeżeli szkoła ruguje dialektyczną wymowę uczniów, to to polega wprost na działaniu momentu społecznego; tak samo, jeżeli jakaś wymowa staje się modną pod wrpływem stolicy lub pewnych kół towarzyskich, np. wymowa paryska spółgłoski r. Jeżeli natomiast prasłow. śestra ostatecznie w języku polskim przeobraziło się w śostra (siostra), to ta ewolucja fonetyczna odbywała się przez kilka wieków i mniej więcej niezależnie u poszczególnych jednostek, które nigdy nie miały świadomości, że wymowa samogłoski pierwszej zgłoski się zmienia. Ale jest oczywiście rzeczą najzupełniej jasną, że w obu razach mamy koniecznie z obu czynnikami do czynienia, tylko stosunek ich wzajemny jest różny. Teraz przypatrzmy się dokładniej tym nieznacznym przesunięciom, nigdy nie zauważonym, i warunkom, istniejącym w głoskach, które na to pozwalają. Otóż po pierwsze głoska jest wyobrażeniem wprawdzie jednolitym, ale złożonym z całego szeregu cech artykulacyjnych. Sama tylko działalność i położenie języka przy wymawianiu głosek jest ogromnie różnorodna, a są czynne prócz tego przecież także krtań, podniebienie miękkie, wargi itd. Zatem głoska wymówiona składa się z całego szeregu elementów fonetycznych czyli częściowych wymówień, a wyobrażenie głoski, które za każdynł razem mówiąc urzeczywistniamy, składa się z całego szeregu elementów wyobrażeniowych czyli częściowych wyobrażeń. I otóż przesuwanie artykulacji czyli przeobrażanie wymowy a zarazem wyobrażenia głoski normalnie odbywa się nie tylko bardzo drobnymi, minimalnymi stopniami, ale także tylko częściowo: nie całe wymówienie głoski trochę się przesuwa, tylko jego część lub części jeżeli np. t w położeniu przed i zaczyna się wyraźnie palatalizować (czyli zmiękczać), to zmienia się tylko zwolna akcja przedniej części grzbietu języka przez silniejsze przyciskanie do twardego podniebienia, inne zaś składowe pozostają bez zmiany. Drugi zasadniczy fakt, stojący zresztą w ścisłym związku z właśnie omówionym, to fakt, że głoska, jej wyobrażenie, nie jest tworem nieruchomym, to jest o granicach nieruchomych, ściśle oznaczonych i niewzruszonych, innymi słowy ściśle jednostkowym, tylko ma granice płynne, ma pewną swobodę w swym składzie i obwodzie, czyli pewną swobodę, pewien zakres swobodnego wahania zarówno w wykonaniu jak słuchaniu. Głoski mowy są wyobrażeniami gatunkowymi, a nie jednostkowymi. jak wyobrażenie konia jest tworem psychicznym, wytworzonym z całego szeregu jednostkowych wyobrażeń widzianych przez nas koni, tak i wyobrażenie np. naszego a jest tworem psychicznym, wytworzonym z nieskończonego mnóstwa jednostkowych, w naj rozmaitszych wyrazach i położeniach wymawianych i słyszanych a. Niewątpliwie inne jest wykonanie i wyobrażenie głoski a w niania a w tata, w rak a w raj itd., itd. Ale obok tego istnieje niewątpliwie ogólne wyobrażenie głoski a, które jest wypadkową tych wszystkich poszczególnych wyobrażeń. I dlatego to drobne zmiany, zachodzące w obrębie naszego wyobrażenia głosek, uchodzą naszej uwagi. Oczywiście są najrozmaitsze stopnie złożoności i płynności głosek, zależnie od różnicy a) głosek, b) epoki, c) języka. Stopień złożoności i płynności głoski jest odwrotnie proporcjonalny do stopnia jej wyrazistości i stałości: im uboższe jest wyobrażenie głoski w składniki i im mniejszy zakres wahań jej granic, tym jest stalsze i wyrazistsze (co jednak nie jest równoznaczne ł z wartościowością, ważnością); i tak są spółgłoski zwarte, ogółem biorąc, wyrazistsze od spirantów itp. Są języki, w których nie ma wyraźnej różnicy między t a d, k a g itd., u nas natomiast jest ta różnica ustalona; nie możemy dowolnie wymawiać t lub d lub coś między nimi pośredniego. Albo: my rozróżniamy stale s ś sz, a nadto z łatwością jeszcze i (to jest zmiękczone sz) oraz si (to jest s mniej zmiękczone niż nasz e ś, tak jak wymawiają np. Polacy litewscy: sila itd.); zaś Niemiec nie bardzo rozróżnia nawet ś sz. Za to my nie rozróżniamy wielu odcieni samogłosek; nasze samogłoski są mało zróżnicowane: nasze a obejmuje zarówno szerokie ii, a przynajmniej palatalne, wysokie a (np. w wyrazach niania, maj...) jak zwykłe, obojętne a. Widzimy zatem, jak się to znowu łączy najściślej z ogólną jakością systemu fonetycznego danego społeczeństwa w danym czasie. § 22. już z tego, co się dotychczas powiedziało, wynika właściwe pojmowanie rozpowszechnionego w nowoczesnej nauce rozróżniania a) niezależnego czyli spontanicznego, b) zależnego czyli kombinatorycznego rozwoju fonetycznego. Przez pierwszy rozumie językoznawstwo takie zmiany fonetyczne, które nie mają osobnej przyczyny językowej, np. przejście praindoeur. […] w prasłow. y (np. sanskr. […] itd. bez wyjątku); przez drugi takie, które ją mają, np. rozszczepienie prasłow. e w pol. e II o zależnie od jakości następującej zgłoski (np. prasłow. berą berele: pol. biorę bierzecie). Brugmann Kurze vergleichende Grammatik der indogermanischen Sprachen (Strassburg 1904) tak określa te pojęcia: «Unbedingten Lautwandel nennt man den Wandel, den eine Einzelartikulation erfahrt, ohne dass dabei die besondere Art der begleitenden Artikulationen oder die Betonung oder das Sprechtempo einen bestimmenden Einfluss liben, z. B. Wandel von […] und […] in a im Urarischen [każde praindoeur. o e występuje w aryjskim, t.j. indo-irańskim jako a, np. *bher o (gr. cpepco itd.), ale ar. *bha ra itd. bez wyjątku]. Oagegen heisst bedingter Wandel der, bei dem solche Einfliisse stattfinden,. z. B. Obergang von a in e in ahd. gesti [ahd. = althochdeutsch; nowoniem. Giiste] aus gasti durch assimilierende Einwirkung des folgenden i, von i in e in mhd. geste aus gesti infolge der Schwachtonigkeit der Schlusssible» (str. 38, 2). Jest jasną rzeczą, że zarówno pierwszy jak drugi rodzaj zmian czyli rozwoju fonetycznego jest zależny, tylko pierwszy zależy od całości systemu fonetycznego danego języka w danym czasie, drugi ma prócz tego szczegółowe przyczyny. Zatem najlepiej oba rodzaje nazywać, z odpowiednim zastrzeżeniem, ogólnie i szczegółowo zależnym. Ogólnie zależne zmiany fonetyczne są, o ile widzę, dwojakie: a) wyobrażenie głoski powoli się zmienia wskutek nieustannego procesu kojarzenia z innymi głoskami języka, o czym już mówiłem; b) różnicowanie się głosek szczegółowo zależne spotyka na swej drodze zaporę w postaci głosek w danym czasie (i oczywiście w danym języku) wyobrażeniowo samodzielnych, które na ostateczny wynik mają przeważnie wpływ decydujący. Przykład to wyjaśni: polskie o, które się rozwinęło z e, np. w siostra, biorę, jezioro itd., albo, schematycznie przedstawiając, polskie […] (w odpowiednich warunkach) musiało kiedyś przebywać stadia pośrednie i brzmieć […], ale ta wymowa się nie utrzymała, o uległo wpływowi jedynie samodzielnej wówczas, a najpodobniejszej samogłoski o i przesunięte zostało aż do zupełnego o. Dlaczego? Niewątpliwie dlatego, że systenł wokaliczny polski, tj. ilość samodzielnych samogłosek w polszczyźnie, była (i jest) niewielka,. zatem i zdolność rozróżniania niewielka, a co za tym idzie, takie tworzące się wskutek szczegółowo zależnego rozwoju nowe samogłoski, niełatwo się mogą utrzymać i ulegają wpływowi asocjacyjnemu istniejących typów. Natomiast przy spółgłoskach jest w polszczyźnie inaczej. Widzimy zatem i tutaj ten ogólny wpływ całego systemu fonetycznego. Po wtóre zaś jest jasną rzeczą, że w mniejszym czy większym stopniu ten hamujący wpływ ma dla każdego języka ogromne znaczenie: inaczej różniczkowanie się głosek poszłoby w nieskończoność i rozsadziło fonetyczną strone języka w okruszyny. W końcu podkreślam wyraźnie, że granica między rozwojem ogólnie i szczegółowo zależnym jest z natury rzeczy płynna i że skrajnym wypadkiem zmian szczegółowo zależnych będzie rozwój głoski czy grupy głoskowej w jednostkowych warunkach, tj. w jednym jakimś wyrazie, jak o tym mówiłem w § 16. jest to zarazem wypadek z bieguna przeciwległego do rozwoju ogólnie zależnego i dlatego przedstawia się na pozór jako wyjątek. Trzeba jednak zaznaczyć, że do pewnego stopnia każdy wyraz wzgl. stały zwrot ma swoją odrębną historię fonetyczną. Bo wymawiamy de facto całe wyrazy, zwroty, powiedzenia, które wyj ątkowo tylko z oddzielnych głosek się składają, normalnie zaś są kompleksami głosek. Ale mimo to głoska ma swoją samodzielność, oczywiście wyobrażeniową czyli psychiczną przede wszystkim i oczywiście względną. Ale nic w tym nie ma szczególnego, bo bezwzględnej samodzielności w ogóle nie ma w zakresie tworów kulturalnych. § 23. Na zakończenie uwaga i przestroga, aby ściśle odróżniać głoskę od litery, bo litera to znak tylko. Ta przestroga wydaje się może zbyteczną, ale historia j ęzykonawstwa uczy, że niestety tak nie jest i do dziś dnia to mieszanie pojęć jest zjawiskiem bardzo pospolitym. Reguły i ujęcia zjawisk w praktycznych gramatykach polegają przeważnie na tym, że ludzie się patrzą na wyrazy i głoski napisane i operują tymi napisanymi postaciami jak kawałkami materiału. Dla wszystkich, których interesują zjawiska językowe, jest także rzeczą konieczną zaznajomić się z zasadami fonetyki: a) opisowej, b) historycznej. Co się tyczy pierwszej, to odnośne wiadomości powinna dawać szkoła, przede wszystkim oczywiście na podstawie języka ojczystego i przy uczeniu języków nowożytnych y żywych. Na zachodzie w tym względzie dużo się zmieniło na lepsze,. ale brak jeszcze konsekwencji w wymaganiach. Co się,tyczy drugiej, to i tutaj najlepszą, naturalną podstawą jest język ojczysty; szkoła niestety jest jednak jeszcze bardzo daleka od należytego zużytkowania tego cennego materiału. Na razie bardzo polecam wszystkim ciekawym czytelnikom naszą Encyklopedię polską, wydawaną przez Akademię Umiejętności, to jest jej drugi i trzeci tom, poświęcone językowi. No, i oczywiście także zastanowienie się - w braku czegoś lepszego - nad tą moją rozprawką o rozwoju fonetycznym. O zagadnieniu znaczenia głosek pomówię osobno.