Całkiem odmienne znaczenie miało imię-nazwisko w pierwotnem, pogańskiem społeczeństwie. Imię-nazwisko, o sile magicznej, było cząstką nieoddzielną samego człowieka; wiedzieć imię czyje, nadawało moc szkodzenia jemu, przez praktyki czarodziejskie, jakie nad osobą czy nad imieniem, nad obrazem albo cząstkami ciała jego, nad włosami, np. wyprawiano. Imię-nazwisko nie służyło przecież tylko wypełnianiu rubryk po metrykach; widziano w niem rodzaj paszportu na całe życie; życzenie powodzenia i losu na przyszłość w imieniu wyrażano, otuchę dla rodu czy rodziny stąd czerpano. Życzono więc chłopcu, nadając mu imię, sławy — miru w bojach, czy innych dzielnych przymiotów, dziewczynie krasy — miłości, w kole rodzinnem i dalszem. Imiona dobrej wróżby towarzyszyły od postrzyżyn młodemu pokoleniu; chętnie powtarzano imiona przodków, wypróbowane, tak, że w tym samym rodzie dwa lub trzy imiona zawsze wracały. Zwyczaj ten ustalił się u wszystkich »Aryów«; zatrzymali go i Słowianie i Litwini; ponieważ jednak imię zawsze zrozumiałem być musiało, więc powstawały wedle nowej normy coraz świeże, słowiańskie czy litewskie, tak dalece, że mimo znacznej blizkości obu szczepów, nie powtarzają się między nimi te same nazwiska, lecz każdy z nich ma swoje osobne, sobie dobrze zrozumiałe. W przeważnej ilości były to nazwy złożone, np. Bolesław i Więcław (z Więcesław skrócone), co oznaczają oba jedno i to samo, żeby nazwany tak »bolszą« czyli »więcszą« (większą) sławą się odznaczał; i Przecław (Przedstaw) nie co innego oznacza, chociaż od Przedpełka może wyszedł, t. j. »co przed pełkiem (pułkiem) chodzi«. W Świętosław, Świętopełk i t. p. święty niema naturalnie znaczenia chrześcijańskiego, lecz pierwotniejsze ; oznacza mniej więcej to samo, co Jaro-, powtarzające się w tych samych złożeniach, Jarosław, Jaropełk, Jaromir, Jaroyniew i t. p., albo co Lutow Lutomir, Lutosław i t. d. Gniew pojawia się często w imionach, są Gniewomiry, Zbyyniewy (co zbyli gniewu, u nas fałszywie jakichś Zbigniewów, co sensu niema, z nich porobiono), Spycigniewy (spyci, dawny przysłówek; znaczenie to samo, co u Zbygniewa). Cóż mówić o złożeniach z wojami (Wojciech, Wojinir i t. d.), z uciechami (Ciechomir, Ciechosław i t. d.), z staniem w boju walecznem (Stanisław, Stanimir), z wytrwaniem — cierpieniem (Cierpisław i t. p.), z gośćmi (Radogost, Miłogost, Budzigost), z kochaniem — lubieniem (Lubomir, Wszelub, są i Nieluby) — każdy je od razu zrozumie. I nazwa boga, pogańskiego jeszcze, nie rzadka; Dadzbogow imię przetrwało u nas w pewnych rodach szlacheckich (Czarnkowskich i i.) do XVII wieku, a nazwa to wręcz mitologiczna: Dadzbog był bożkiem, przynajmniej na Rusi; byli Bogochwały, Bogosławy, Bogomiły, chociaż u nas Bogu- zamiast Bogo- w części pierwszej się ustaliło, podobnie jak i w Bogu rodzicy, nie Bogorodzicy, jak się na Rusi Matka Boska zwie. Nieraz jednak trudno imię podobne przetłumaczyć, obie jego części znaczą to samo, np. Rac i b o r a ć i bor zarówno boje oznaczają. M ir i sław były tak częstymi składnikami imiennymi, że wkońcu w każdem złożeniu występować mogły. Często też odwraca się imiona, Sławomir a Mirosław to samo, Lubomir a Mirolub, Jarogniew i Gniewomir i t. d. Z kobietami mniej się ceremoniowano; często dodawano po prostu do nazwy męskiej a, więc Przecława, Świętosława, Dóbr osława, Bogomiła, ale Bratumiła, Miłoniega (niega tyle co luba), Siostromiła są pierwotne żeńskie imiona.Języki słowiańskie, w porównaniu z takimi aryjskimi, jak grecki lub niemiecki, nie obfitują w złożenia bynajmniej, podobnie jak łaciński; przynajmniej w imionach tych zachowało się nadzwyczajne ich bogactwo. Dodam tylko, że imiona ^słowiańskie*, jakie po naszych kalendarzach figurują, jakie np. »Kuryer Warszawski« codzień w nagłówku wystawia, są zupełnie zmyślone; fabrykat to całkiem nowy, nie mający żadnego sensu, który, jako balast najniepotrzebniejszy, wyrzucić należy; nie mając bogatszej dawniejszej literatury kalendarzowej pod ręką, nie mogę stwierdzić wiadomości, łaskawie mi udzielonej, że ten wymysł czasów emigracyi sięga i za granicą powstał. Do rzędu zmyślonych-, niehistorycznych nazw należy i »Wanda*, jaką mistrz Wincenty sfabrykował. Żadna Polka nigdy się tak nie nazywała; nie wiem, czy nie romans niemiecki i późne »ballady* drogę jej utorowały do naszego (a dziś i powszechnego) imiennictwa. I z »Mieczysławem* bardzo krucho; to pewna, że ojciec Chrobrego tak się nie nazywał; był on Mieszką — niedźwiedziem, chociaż inni w nim Mścisława upatrywali; od mści zwano rzeczywiście wielu Polaków, różnych Mściszów, Mszczujów, Mstwinów. Złożone te formy bowiem, zbyt długie, trzy- i czterozgłoskowe, szczególniej w pożyciu rodzinnem domagały się niemal skrócenia; przy nawoływaniach nie można ich było -ciągle powtarzać. Proces ich skracania jest odwieczny; wymieniano początkowe zgłoski, pierwszy pień, aby imiennik się odezwał; Stanisz za Stanisława, Bolech za Bolesława, Bogusz za Bogumiła, Bobrawa za Dobrosłaicę zupełnie wystarczały, a później jeszcze bardziej skracano, Staś, Stan i t. d., do czego dorabiano znowu StaśJca, Stanka, Bolka i t. d. Tak np. przeszli książęta śląscy nawet do dziejów z formą imion skróconą; pełno między nimi Bolków, niema już Bolesławów; również na Pomorzu, ba, już w ósmym i dziewiątym wieku u obotryckich i lucickich »królów« spotykamy te skrócone nazwy. Nie wszystkie jednak jednopniowe nazwy wyszły ze skróceń; bywają między nimi i pierwotne, od przymiotników, Czarny, Biały i t. d. lub od rzeczowników, od nazw zwierzęcych np. lub roślinnych. Nasz Popiel tradycyi od włosów popielatych przezwany, Piast od tłuczka, Rzepica od rzepy, Chwościsko od chwostu — rzadkich włosów i t. d. Różnic kastowych między temi imionami nie było żadnych, chociaż u chłopów krótkie, gminne przeważały.Takie to było imiennictwo słowiańskich, pogańskich Polan, gdy między nimi chrześcijaństwo zawitało. Olbrzymiego, odwiecznego tego materyału nie mógł Kościół od razu usunąć, lecz starał się wcześnie, aby te prastare pogańskie imiona przy chrzcie, kiedy się dyabła wyrzekano (a dyabelskiem było wszystko pogaństwo, więc i imiona jego dawne), krzewicielom, wyznawcom i męczennikom nowej wiary ustępowały— ale gładko to nie szło. Bo choć przy chrztach tłumnych dostawały się gromadkom Piotry i Pawły, lud własnych imion nie rzucał. U znacznych osób, np. u książąt, powstawały podwójne imiona: jedno rodowe niby, pogańskie, drugie chrześcijańskie; nasi Piastowicy najdawniejsi stale noszą imiona podwójne, Kazimir (Odnowiciel) Karolem się nazywał, syn jego Włodzisław Hermanem i t. d.; stąd to ś. Wojciecha Adalbertem Niemcy zowią. Z czasem jednak krucyata księża przeciw imiennictwu słowiańskiemu celu dopięła; prawda, źe u rozmaitych szczepów słowiańskich z rozmaitym wynikiem; Ruś np. ogołociło duchowieństwo zupełnie z nazw słowiańskich (prócz Włodzimierza); u nas ocaleli Stanisław, Kazimir, Włodzisław, z kobiecych, jak i na Rusi, żadno; ale Serbowie np. zachowali dawne bogactwo; Czesi i my w nowszych czasach wskrzeszamy sztucznie dawne imiona, powstają między nami Leszki, Czesławy, u Czechów Jarosławy, Jaromiry i t. d. po przerwie wieluwiekowej na nowo. Na przełomie wieków średnich, kiedy wahano się między dawnemi a nowemi imionami, dziwne zapanowało zamieszanie; w pogoni za nazwami dobierano się do starozakonnych, np. taka Fenenna w genealogii Piastów i i., albo do klasycznych, Jaktorów (t. j. Hektor!), Parysów, Jaraczów (Horacych), Trojanów; Białdamy nawet między kobietami się znajdą. Nazwy chrześcijańskie przechodziły podobne koleje jak słowiańskie; skracano je dowolnie, dodawano odwiecznych -mirów, -sławów, -miłów, np. Piotrumiła, częste nazwisko; Pietra skracano na Piecha, Piesia, lub zdrabniano na Pietrzyka; Pawła skracano na Pasa (Pasek tyle co Pawełek!) i Pasia; z Jakuba robiono Jakusza, Kusza albo Kubę, z Jeronima Jarosza, Bienia z Benedykta, z Pielgrzyma Grzymka. To znowu tłumaczono imiona łacińskie, Silvestra na Lasotę, Ignacego na Żegotę, z Bonawentury robiono Dobrogosta, z Floryana Tworzyana i Tworka; brama Floryańska w Krakowie nazywała się jeszcze w XVII wieku Tworkową. Z Teodora zrobiono Czadra czy Cadra; Maśka, częsta nazwa kobiet u gminu jeszcze w XVI wieku, nie wiem, czy z Maryi czy z Magdy poszła; Jaga z Jagaty czy z Jagnieszki i t. d. Zastanawialiśmy się tak długo nad imionami, ponieważ tu nadzwyczajną siłę wpływów chrześcijańskich niemal na uczynku chwytamy, a zarazem, ponieważ to rozdział bardzo ciekawy dawnego języka i jego niewyczerpanej obfitości. Wracamy jednak do samej terminologii chrześcijańskiej. Przyjęły się dalej liczne nazwy liturgiczne, np. msza z łacińskiego missa (półsamogłoska zaniemiała rychło) przez niemieckie pośrednictwo; nasze żałomsza, znane jeszcze w XVII wieku, zamiast mszy żałobnej, nic nie ma do czynienia z żalem i żałobą, lecz jest niemiecką »Seelmesse«. Palej post; chrzest, chrztui chrzcić, z owem oniemieniem półsamogłoski, tak fatalnem w swych skutkach dla nagłosu, powstało z niemieckiego Christ, christenen; podobnie imię osobowe Christian, u nas Chrzczonem (Chrzonem i Krzonem) zostało, stąd Chrzczonowice i Krzęciny, nazwy miejscowości. Tu należy dalej birzmować z firmen (firmare); te i podobne formy (np. żak z dyaka, skróconego z diaconus) nie myśmy urobili, lecz przejęliśmy gotowe z czeskiego (morawskiego). Cała ta grupa jest wcale bogata, tu należałyby i z późniejszych tum, fara, chór, proboszcz (Propft), parafia (albo parachwia i parachia), prelaci (później w prałatów przepolszczeni), ardziakon (archidyakon), dziekan, pleban; ołtarz i peły na nim (obrusy, ręczniki); nieszpor z vesper; koszula (casula) i komża (camisia, chemise) i t. d. Z takimi to zasobami dawnymi i ich przemianą powolną stawał nakoniec język polski u progu tych dziejów, które już na podstawie pierwszych dokumentów sprawdzać możemy. Jesteśmy na początku XII wieku. Traktowaliśmy ten język dotąd jako zupełnie jednolity, co wobec braku źródeł, gdy rzecz całkiem ogólnikowo, z grubsza się tylko przedstawiało, uchodzić mogło. Wiemy jednakże z dziejów, że szczep, mówiący tym językiem, bynajmniej jednolitym nie był, że rozrósł się i rozpadł z czasem na kilka szczepów, z osobnemi nazwami, z różnemi siedzibami, z odmiennymi losami. Tylko szczep, zamieszkujący pola nad Wartą (t. j. wartką rzeką, nazwa znaczy to samo, co W kra), około Kruszwicy (od krusz t j. grusz przezwanej), i Gniezdna (od gniazda rodowego, por. gniezdnik) nosił imię Polan; osobnika zwano Polaninem, przymiotnikiem było polski (przenigdy polański!); nazwa Polak jeszcze wcale nie istniała; Polanie dochowało się do XV wieku, w pieśni nabożnej ówczesnej: »proszą cię Polanie, módl się Bogu za nie«, lecz jak mówimy Krakotviak zamiast Krakowianina, Słowak i t. d., podobnie weszło i Polak w użycie i wyrugowało nazwę pierwotną (u Niemców, Polan, Polanerland, u Francuzów wedle tego Poulaigne, Pologne). Ponieważ jednak od Gniezdna, Kruszwicy, Poznania wyszli Piastowicy, co połączyli szczepy, krwią i językiem spólne, w jedno państwo, rozszerzyła się nazwa Polan na całe ich państwo, chociaż długi czas wiedziano, że Polska (dorozumiej się: ziemia) jest właściwie tylko ziemią poznańsko-gniezdzieriską, ducatus Poloniae zawsze tylko tę oznaczał; przezwano ją »wielką Polską« w przeciwstawieniu do zdobytej ziemi krakowsko-sędomirskiej, »małą Polską« przezwanej (wielka i mała, tyle co stara i nowa). Szczep, małopolskim przezwany, sam się od Wisły Wiślanami mianował, ale już w X wieku ginie ta nazwa na zawsze. Obok Polan (późniejszych Wielkopolan) i Wiślan (późniejszych Małopolan) były i inne szczepy, około Warszewy Mazowszanie na Mazowszu (przymiotnik był: mazowieski, nie mazowiecki!!), w gburowatej formie skróconej Mazurami drażnieni; czy nazwa ta właśnie komplementem była, wolno powątpiewać. Na zachodzie aż do Bobry siedzieli Ślężanie około Warcisławia (Wrocławia) i kilka szczepów drobniejszych; przezwani od góry i rzeczki, pozostałości po Silingach germańskich, co dawno w wirach wędrówki narodów zatonęli. To były szczepy »ladskie«, jak je Ruś przezywała, Lachami ich samych zowiąc, niegdyś Lęchami, jak wiemy z formy litewskiej i madiarskiej tej ruskiej nazwy (Lenkas; lengyel, el oznacza naród). Inne drobniejsze nazwy, Kaszubów, Kabatków i t. d. pomijamy. Za tem wyodrębnieniem szczepowem musiało z czasem pójść zróżniczkowanie językowe; lecz brak nam materyałów, abyśmy już przed XII wiekiem mogli jakie narzeczowe odmienności stwierdzać; wolimy więc sprawę o narzeczach polskich odłożyć do następnego rozdziału.