I twarde brzmienia upodobniają się następującym miękkim; w kość tylko ć było pierwotnie miękkiem, ale pociągnęło za sobą i poprzedzające s, kość. Z poseł wiemy, że musiało być niegdyś poślę, ale l udzieliło miękkości poprzedzającemu ś, poślę (obok poszlę, i to już od wieków tak); stale piszemy rozlał, rozleli, ale w dawnych drukach znajdziemy rozlał, rozleli, żległa, a Litwini i dziś tak mówią. Bardzo rozpanoszył się już śpiew, śpiewać i t. d., albo nawet śpię, śpi (chociaż po s następowało twarde e, porównaj sen t. j. sepn, litewski sapnas, łacińskie sopnus, somnus), nawet pośpiech i śpieszyć; w innych zachowaliśmy jeszcze twardość, spiąć, spinać, spierać i t. d.; śpi i śpiew i śpieszyć wcale zbytecznie przez ś piszemy, przecież nie może być zadaniem naszej pisowni, naginać się do byle wymowy. Dokądbyśmy tą drogą zaszli? Upodobnienia takie, asymilacye, sięgają i dalej; szczęście i t. p. zawdzięcza sz tylko następnemu cz, przecież to złożone, z-częścią, podobnie Żdźary z z-żarów powstały, żdżyć ze z-żyć (zstrawić, w dawnej polszczyźnie) i t. d. Pisownia bywa na tym punkcie dosyć odporną, ale i ona się nieraz nagina ku wymowie; wspomnieliśmy o gwoli i grzeczy; odwrotnie sforę piszemy, zamiast swory (od zwarcia psów), chociaż o chfale ani się nam śniło. Inne szczegóły pomijamy, łatwo się w nich zoryentować, np. w stałej pisowni dawnej, w Polszczę, co powstało z Pols-cze i t. p. Znaczniejszym zmianom uległy w tej dobie formy przypadkowe i czasownikowe, mianowicie przez utratę dawnych form. Tak np. dawnego mianownika kry, prastarej formy, jakiej nawet cerkiewszczyzna nie zna, jeszcze na początku XV wieku używała szlachta, świadkowie sądowego wywodu szlachectwa, przysięgając w rocie, że ten i ten to nasza kry i w zwrotkach »Bogurodzicy* »szła kry z boku«; zastąpiła ją krew. W naszych oczach wymierają ostatni Mohikanie — aorysty zabytków XIV a nawet XV wieku; jeszcze w roku 1401 przysięgają świadkowie Jana Zakrzewskiego w sądzie kaliskim: jako niewynidziecha z Janowa domu i nieukradziechą Wojtkowi koni (t. j. jako nie wyszli z "domu Janowego i nie ukradli i t. d.). Więcej podobnych przykładów jest np. w psałterzu floryańskim: mołwiasze knim (mawiał ku nim), mołwiach pokój o tobie (mówiłem) i t. d. Na każdym kroku spostrzegamy takie ginące przeżytki dawnych odmian, np. u liczebników, trze królowie (dziś trzej), drugi przypadek trzy królów albo ode trzy lat (dziś trzech); również cztyrze i cztyrzy (lata), drugi przypadek ode cztyr lat i t. d. Albo formy zaimka wskazującego, ten: ciem co chowają (tym, co chowają), albo inny wiersz w psałterzu: wypuści światłość twoję i prawdę twoję, cie jesta mie przewiedle i dowiedle (te obie mię przewiodły i dowiodły) w przebytki twroje (my mówimy od XV wieku fałszywie w przybytki twoje; przebywać gdzieś, nie przybywać!). Ten przykład wybraliśmy, aby pokazać, jak używano jeszcze liczby"’podwójnej; u rodzaju męskiego np. rzekł Jezus dwiema apostołoma, ica wynidzieta i t. d. Jak obok pójdą mamy pójdę, tak obok kochają była pierwsza liczby pojedynczej kochaję (kocham); dziś dla imiesłowu czasu teraźniejszego Smarny tylko jednę formę, idąc, dawniej było ich trzy, przydę (przyszedszy, w liczbie pojedynczej), przydać (toż samo), przydęcy dla rodzaju żeńskiego (formy na -ęcy zna język po narzeczach do dziś, w literaturze jeszcze w XVI i XVII wieku, narzekajęcy i t. d.); dla czasu przeszłego mamy również jednę formę, padszy, dawniej dwie, padszy i pad. Lecz nie nużmy uwagi podobnemi wyliczaniami; cośmy właśnie przytoczyli, wystarcza na udowodnienie, że wobec bogactwa i różnolitości dawnych form obraz dzisiejszego języka jakby poutracał barw, jakby szarą, jednostajną przywdział powłokę. To jedna strona życia językowego, ubytek. Ubytek wynagradza się tak, że jedna forma musi zastąpić dawniejszych kilka, dwie: idąc i szedszy, zastępują pięć dawniejszych; liczba mnoga zastępuje i podwójną i t. d. Jeszcze częściej wynagradza się ubytek dawnej formy utworzeniem nowej; wistocie niemasz nowej formy, i język z niczego nic nie stworzy nowego, zato jest mistrzem w łataniu; rzuci nieraz, co dobre, a stare, a przyczepi skądsiś łatę. Np. nie spodobało się, że do działasz, działa, ruskie diełajesz, diełajet, ma pierwszą dziełaję (diełaju); aje ściągnął w a, aję ściągnąć nie umiał (w liczbie mnogiej działacie z działaj ecie, ale działają), tymczasem miał takie formy: dam dasz da, wiem wiesz wie, jem jesz je i wedle tej modły dorobił do działasz, działam (Czech poszedł jeszcze dalej, dorobił i do myślisz myślim, my przy myślę zostaliśmy, ale puszczamy się coraz śmielej i na umiem, rozumiem, śmiem). Więc forma działam niby nowa, nie znały jej języki słowiańskie przenigdy, wistocie jednak na stare kopyto (dam) urobiona; działam powstało wedle modły, wedle analogii do dam. Jest to najpospolitszy proces w życiu językowTem; wyników jego nie można nigdy z góry obliczyć, jednym podoba się to, drugim coś innego; punkt wyjścia bywa ten sam, lecz wyniki najodmienniejsze. Więc np. Rosyanie zatrzymali pierwszą osobę na - u w całej odmianie, m ają tylko trzy przykłady dla -m (dwa inne stracili), tymczasem Serbowie od tych pięciu przykładów przekształcili wszystkie odmiany i zachowali już tylko cztery przykłady na -u, a przecież wyszli Rosyanie i Serbowie z tego samego podkładu, doszli zaś do wręcz przeciwnych konsekwencyi. Działanie analogii zaciera zupełnie dawne, pierwotne różnice, w ytwarza natom iast nieraz nowe; przypatrzmyż się nieco jej działaniu, choćby tylko w obrębie odmiany rzeczownikowej. Powiedzieliśmy, że odmiana ta różniła się znacznie, wedle rozmaitości osnów, że inaczej odmieniano wilk, wilka, wilku, a inaczej syn, synu, synowi, w liczbie mnogiej wilcy, wilk, wilkom, a synowie, synów, synem. Różnicę wyrównano z czasem zupełnie; rzeczowników na o, jak wilk, było bardzo wiele, rzeczowników na u, jak syn, było bardzo mało; w takim znamiennym przypadku, jakim jest mianownik liczby pojedynczej, różnicy między nimi i tak nie było żadnej (w litewskiem była: wilkas, ale sunus), więc tracił język poczucie, że to odrębne osnowy. Zaczęło się ich mieszanie, miałyż przecież i osnowy na -u niektóre bardzo dogodne sposoby do odróżniania przypadków, jakich brakło osnowom na -o. Np. w dopełniaczu liczby mnogiej. Jak od rąk i piór wiemy, był ten dopełniacz i u męskich na o kusy, por. jeszcze dzisiejsze do tych czas, w dawnym języku naszych samsiad, do żyd w rocie poznańskiej z r. 1391 (ale w roku 1399 do żydów), podobnie od rok (tamże, w kilka lat później do roków). Te formy były wcale niedogodne, gdyż nie różniły się niczem od mianownika liczby pojedynczej (rąk i piór wyróżniały się znakomicie); do syn zaś urabiano ten przypadek odwiecznie synów; wyrazistość tej formy skusiła, zaczęto i od męskich osnow na o porzucać te dawne formy (tych czas i t. d.), a dorabiać nowe, czasów, wilków, żydów, co się tu wcale nie godziły. Od przyjaciel natomiast zachowano daw ną krótką formę, przyjaciół, bo ta z żadną inną się nie plątała; tylko spłatał tu^ język innego figla, bo do przyjaciół zaczął potem i przyjaciółmi i przyjaciołom dorabiać, czego jeszcze język Rejów nie znał dobrze, on odmienia przyjacielom i t. d. Takto zaczęło się mieszanie obu osnow, niegdyś zupełnie sobie obcych; dziś syn odmienia się jak byle jaki męski rzeczownik, więc drugi przypadek syna, już nie synu i t. d. I przybiera teraz język dla jednego przypadka rozmaite formy, urabiamy przecież dopełniacz na a albo na u i mozolimy się nad przepisami, kiedy jednej, kiedy drugiej formy używać. Te przepisy są bardzo misterne, ale nieraz dosyć dowolne. Co do dawnych zabytków, rzecz bardzo prosta; czem zabytek starszy, tern więcej m a dopełniaczów na a, tem mniej na u, a więc luda, naroda, owoca, Rzyma, lista, zakona, początku, stoła i t. d., w późniejszych zato listu, zakonu, stołu i t. d. Również w trzecim przypadku góruje u, człowieku, bogu, mężu i t. d.; owi pojawia się głównie u imion własnych, Jezusewi, króleici (potem królowi). Dawny biernik ocalał wyjątkowo, wierzę ic Bóg; prze Bóg, iść za mąż, siąść na koń, na święty M ichał jeszcze w dzisiejszym języku. Jest i dawny miejscownik, w dusze, w proszę, w Bodze, w boce, obok czego się już wcześnie w Bogu, duchu, boku (wedle form w domu, synu, wołu) pojawia; formy na u językowi bardziej dogadzają, gdyż ostaje się przed nim gardłowa niezmieniona; podobnie w wołaczu, zamiast święty Dusze pojawia się rychło święty Duchu, ale święty Boże do dziś się utrzymało. W liczbie mnogiej obok form jak wilcy i t. p. są częste na -owie, wroblowic, Iwowie, tosiowie, orłowie i t. d.; w dopełniaczu -ow już niemal wyłącznie panuje, człowieków, lwów zam iast lew i t. d. W narzędniku częste formy na -mi (wedle pierwotnego synmi i gośćmi), a więc mężmi, krolmi, nożmi, końmi i t. d.; są jednak i prastare formy na -y, z tury, z wilki. W miejscowniku zachodzą formy na iech i och, w barłodzech, paniech, zmyślech, w bodzech i w bogoch, w krajoch i t. d. U rzeczowników żeńskich panuje jeszcze stały rozdział między osnowami na a i osnowami na ia, więc ryba, ryby, rybie, ale ziemia, ziemie, ziemi; wola, wole, woli; dusza, dusze, duszy; w liczbie mnogiej ryby, ale ziemie, dusze, wole; biernik na a, wolą, pracą i t. d., jak i u wszystkich na i ja -, Maryą, panią i t. d.; w wołaczu o po j (sz, dz i t. d.) pojawia się wedle praw głosowych dawnych stale jako e, a więc dusze moja, gospodze (pani, jeszcze w XVII wieku tak, np. u Morsztynów). U przymiotników dawne formy rzeczownikowe ubywają stale; w rotach sądowych czytamy, a tym m iał być prozdzien (niby wolen, dziś próżny), uczynił ji (jego) prozna (dziś próżnego), uczynił to próżno (próżne); najczęściej jeszcze u przymiotników posiadawczych na