Przedszkolanka: Kocham swoją pracę, choć wymaga poświęcenia, a zarabiam 2500 zł na rękę Jestem nauczycielką mianowaną wychowania przedszkolnego. W ramach rozszerzenia moich kompetencji ukończyłam jeszcze inne kierunki studiów związane z ogólnie pojętą pedagogiką. Moja codzienna praca z dziećmi rozpoczyna się o godz. 8, ale w pracy jestem już około 7. Muszę przygotować się do zajęć i uzupełnić tzw. papierologię, której w tym zawodzie nie brakuje. Od 8 zaczynam pracę z dziećmi. Kiedy pomału udaje nam się rozwiązać poranne problemy w grupie, bardzo często wchodzi rodzic ze sprawą niecierpiącą zwłoki oraz różnymi pilnymi pytaniami typu: „Czy Kacperek wczoraj płakał?”, „Dlaczego mój synek brzydko wyszedł na przedszkolnym zdjęciu?", „Paulinka wczoraj wróciła z zadrapaniem, kto jej to zrobił?”, „Czy Adaś zjada obiady?”. Na wszystkie staram się odpowiadać, tłumaczyć pewne sytuacje, które w grupie 25-osobowej są nieuniknione. Poranki są trudne nie tylko dla nas, dorosłych, ale często również dla dzieci. Na kolanach trzymam te wrażliwsze, ze złym humorem, często płaczące, śledząc cały czas, co robi pozostała gromadka. Niektóre maluchy mające problemy z emocjami uskuteczniają już pierwsze bitwy, zabierają sobie zabawki - więc muszę być czujna i interweniować w porę. W międzyczasie witam z uśmiechem następnych przybyszów. Chwaląc nową sukienkę, fajną fryzurę, zamieniając kilka słów z rodzicami, zachęcam wychowanków do wejścia i zabawy z kolegami. Czasami dzieci są niewyspane, głodne i rozdrażnione. Odnoszę wrażenie, że według rodziców powinny być zawsze uśmiechnięte i zadowolone z faktu wczesnej pobudki i pójścia do przedszkola. Potem już tylko „zwykła” praca, którą kocham. Zajęcia, zabawy, śpiew, taniec, ćwiczenia ruchowe, prace plastyczne, wyjście na dwór, posiłki, przygotowanie do przedstawień, zajęć otwartych dla rodziców, wycieczki itp. Dzieci przez cały czas pobytu w placówce mają wypełniony przez nas czas. Według niektórych rodziców dziecko przecież nie może się ani przez chwilę nudzić. Codziennością jest rozwiązywanie konfliktów, przypominanie dzieciom o przestrzeganiu zasad panujących w grupie, dbanie o dyscyplinę i bezpieczeństwo. Każdy, kto ma dziecko, wie, do czego może być zdolne - a do moich obowiązków należy opieka średnio nad dwudziestką! Proszę teraz sobie wyobrazić poziom stresu, z jakim się zmagam, nie mówiąc już o natężeniu hałasu, który towarzyszy mi przez cały dzień. Po powrocie do domu potrzebuję trochę czasu na dojście do siebie. Dzieci często prezentują różny poziom rozwoju intelektualnego, emocjonalnego oraz społecznego. Muszę dostosować swoje metody pracy do każdego wychowanka. Z przykrością stwierdzam, że to my, nauczyciele przedszkolni, uczymy dzieci podstawowych umiejętności takich jak mycie rąk, wycieranie nosa, ubieranie się, posługiwanie się sztućcami, a czasami nawet odzwyczajanie od pieluchy. Nie piszę tego, żeby przypisać sobie te wszystkie zasługi, ale żeby zwrócić uwagę na ten problem. Zarabiam 2500 zł na rękę ze wszystkimi dodatkami. Spłacam kredyt mieszkaniowy 800 zł miesięcznie, czynsz 350 zł oraz opłaty. To tylko moja połowa wydatków, drugą spłaca mój partner (też pracuje w budżetówce). Środki na wyposażenie mieszkania dostaliśmy od rodziców. Jeździmy trzynastoletnim samochodem kupionym dzięki niewielkiemu spadkowi. Raz do roku pozwalamy sobie na tani wyjazd zagraniczny, gdyż bardzo kochamy podróże. Nie piszę tego wszystkiego, bo mam do kogoś pretensje, czy też po to, żeby się użalać nad sobą. Pragnę tylko przedstawić, jak realnie wygląda moja praca - pani „przedszkolanki”. Stanowisko to wymaga od nas dużo cierpliwości, poświęcenia, wyrozumiałości, a także nieustannej kreatywności. Niestety, nie wszyscy rozumieją specyfikę tej pracy i często nie doceniają jej. Nasz zawód to nie tylko zabawa z dziećmi, ale także uczenie, wspomaganie rozwoju dziecka, rozwiązywanie jego emocjonalnych i społecznych trudności, czasami także problemów rodzinnych, przygotowywanie zajęć i atrakcji oraz wiele innych... Uwielbiam moją pracę i przebywanie z dziećmi. Gdybym chciała zmienić zawód, zrobiłabym to już dawno temu. Pracuję w przedszkolu już 20 lat, z niemałymi efektami i poczuciem satysfakcji. PS Ze względu na nasze poglądy ja i mój partner nie przyjęliśmy 300 zł na wyprawkę dla naszego dziecka i nie mamy zamiaru ubiegać się o 500 zł na pierwsze dziecko.